- Prosimy do gabinetu- Podeszła do nas pielęgniarka. Poznałam ją po białym fartuchu, bo gdyby go nie miała powiedziałabym, że to jakaś modelka. Miała długie i zgrabne nogi- ogólnie była wysoka- miała promienny uśmiech, cerę bez skazy i wzrok, który powalał zapewne nie jednego faceta, a wszystko przez intensywny niebieski kolor jej tęczówek. Spojrzałam na Harry'ego i zastanawiałam się czy go łapać, bo najwidoczniej i mojego Harry'ego trafił jej wzrok. Chwila, czy ja właśnie pomyślałam 'mojego'? Och, chciałabym żeby był mój, ale teraz to zapewne nie będzie. Pacnęłam go w bark by się otrząsnął.
- Fajna co?
- Harry nie wierzę, że mówisz to akurat teraz- Wzdycham, ale to nie oznacza, że w głębi właśnie nie tonę w kałuży łez, bo mój rycerz na białym koniu ominął mnie i podążył inną ścieżką do niebieskookiej.
- Nie bój się kochanie- Posadziłam Darcy na siedzeniu. Twarz miała bladą i wyglądała jakby uchodziło z niej życie. Moja mała biedna Darcy. Blond piękność wyjęła z szafki wacik oraz welflon. Gdy dziewczyna zaczęła wkuwać igłę pod skórę, Darcy zaczęła płakać, a ja szeptałam jej uspokajające słowa. Mój wzrok zatrzymał się na Harrym, który... płakał? Jeśli tak bardzo odczuwał cierpienie Darcy i tak mocno go to bolało to było to niewiarygodnie słodkie i takie fascynujące, ale jeśli robił to na pokaz to mam ochotę strzelić mu niezłego liścia.
-Byłaś dzielna- Niebieskooka wręczyła Darcy naklejkę. Podniosłam ją z siedzenia i trzymałam na rękach.
- Daj mi ją- Harry wziął Darcy na swoje ręce. Nie umknęło mi uwadze spojrzenie blond piękności. Jej wzrok zeskanował Harry'ego, a na koniec przygryzła wargę. A to suka. Dobrze, że tego nie widział.
- Płakałeś na pokaz czy naprawdę cię to ruszyło?- Pytam i patrzę na niego. Powinnam już dawno pogodzić się z tym, że mam dziecko z najseksowniejszym facetem na ziemi, ale nadal jakoś nie mogę.
- Co? Nie płakałem- Jego policzki stały się zaróżowione, już wiedziałam, że nie robił tego na pokaz. Moje serce zrobiło kilka fikołków i zaśpiewało hymn ( What?! To zapewne przez mój dobry humor xD)
Zostaliśmy wysłani na oddział. Przypisano nas do pokoju numer cztery, w którym nie było nikogo, a my za każdym razem wchodząc musieliśmy zakładać ochraniające ubrania. Aktualnie siedzieliśmy przed pokojem, bo u Darcy byli lekarze i prosili nas o opuszczenie sali.
- To moja wina- Westchnął Harry.
- To niczyja wina- Przytuliłam go.
- Martwię się o nią
- Ja też Harry- Ciągnę go za jego loki.- Cieszę się, że tu jesteś. Gdybym miała przechodzić to sama...
- Proszę tylko nie to... Za każdym razem gdy tak mówisz dopada mnie straszne poczucie winy
- Dobrze, że je masz- Odsuwam się od niego i zakładam ręce.
- Fajnie, że jesteś o mnie zazdrosna
- Wcale, że nie jestem
- I tak wiem, że jesteś aniołku- Aniołku? No cóż to brzmi całkiem słodko. Poderwałam się na równe nogi gdy lekarz prowadzący wyszedł z pokoju.
- Coś wiadomo?- Pytam w panice.
- To grypa, atakuje głównie płuca. Po kilu dniach pojawia się groźny kaszel, ataki duszenia w najgorszych przypadkach dochodzi do operacji- Słysząc te słowa obraz zaczął mi się rozmywać i szybko usiadłam na krześle. Harry podbiegł do mnie.
- Myślę, że nie muszą się państwo przejmować, ponieważ wasza córka została w porę dowieziona- Kiwam głową, a lekarz odchodzi.
- Zawołam pielęgniarkę- Czuję jak jego ręce trzęsą się z nerwów. Denerwuje się zapewne stanem swojej córki, ale gdzieś w głębi czuję, że ma do siebie żal.
- Nie, nie trzeba- Biorę kilka głębszych oddechów. - Boję się o nią- Nerwy mi puszczają i wszystkie emocje, które w sobie dusiłam opuszczają mnie z zdwojoną siłą. Przez płacz nie mogę złapać oddechu, a Harry ciągle głaszcze mnie po głowie i plecach. Dodaje mi otuchy i jestem mu za to dozgonnie wdzięczna.
Po godzinie mamy pozwolenie na wejście do Darcy. Przez ten czas zdołałam się uspokoić.
- Darcy- Westchnęłam załamującym się głosem i uściskałam ją. Jej wzrok był taki pusty. Gdzieś czarna otchłań pociągnęła za sobą moją wesołą córkę.
- Tata?- Wyszeptała, a ja zamarłam.
- C-co?- Spojrzałam na Harry’ego, który stał z rozdziawioną buzią. Przełknęłam ślinę.
- To mój tatuś, prawda mamusiu?- To co działo się we mnie było nie do opisania. Łzy pociekły po moich policzkach, ale uśmiech zagościł na mojej twarzy.
- Tak- Pogłaskałam jej głowę. W oczach Harry'ego widziałam łzy. Podszedł do niej i uściskał ją.
- Niestety, ale muszą już państwo wychodzić- Kiwamy głową i wychodzimy kiwając do córki, a wcześniej ją całując.
- Nazwała mnie tatą! Sky! Jestem taki szczęśliwy!- zaśmiałam się gdy mocno mnie przytulił i okręcił wokół własnej osi. Oplotłam go nogami i wpiłam się w jego usta.
- Głuptas- Poczochrałam go po włosach. Blond żmija przeszłą obok nas mrożąc mnie spojrzeniem.- Leci na ciebie.
- No i? Mam ciebie i Darcy- Najpiękniejsze słowa jaki mogłam usłyszeć, ale na samym dnie pojawiło się pytanie czy to były prawdziwe słowa. Przed oczami pojawił się obraz Stylesa z niebieskooką.... Ugh
CDN
_____________________________________
Niespodzianka? Mam nadzieję! Hahaha Skończę to opowiadanie choćby nie wiem co :***** Jutro dodam drugą część tego rozdziału, bo dzisiaj wymiękam ♥
Długo na niego czekałam..I wiesz co? Nie zawiodłam się! :) Jest nie za długi ale ciekawy i wciągający ;> Nie mogę doczekać się reszty :)
OdpowiedzUsuńomg to jest boskie fantastyczne brak słów!!! to jest takie dobre !!! uzależniłam się od tego bloga
OdpowiedzUsuńuwielbiaaaammmmmmm !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńwow po prostu jedno wielkie wow znów są razem a Darcy taka słodziutka *.*
OdpowiedzUsuń