wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 8

Otwarłam swoje zaspane oczy. Kolejną rzeczą jaką wykonałam było sprawdzenie godziny. 12:25. Leniwie wstałam z łóżka. Dziwnie jest budzić się tak późno gdy w domu budziłam się o 6 rano. Nie czuję się jednak najlepiej budząc się tak późno.  Podeszłam do torby aby wyjąć czyste ubrania. Niall już nie spał. Ciekawe jak będzie wyglądać dzisiejszy dzień skoro jesteśmy na siebie obrażeni? Wczorajszy dzień był udany pomijając wątek z Harrym i wieczór. Nie potrafię rozgryźć o co chodzi Harry’emu. Chce mnie zniszczyć czy może wyprowadzić z równowagi? Szkoda że taki seksowny chłopak jest takim dupkiem. Wzięłam do ręki ubrania i po chwili rzuciłam je na łóżko. Szybko ściągnęłam z siebie piżamę i założyłam na siebie wybrane ubrania. Skierowałam się do wyjścia.  Chwyciłam klamkę i otworzyłam drzwi. W salonie siedzieli wszyscy.
- Hej- Przywitałam się z uśmiechem na twarzy. Wykonałam poranną toaletę i wróciłam do salonu. Tym razem zastałam tam tylko Nialla. Wzięłam głęboki oddech i usiadłam po turecku na fotelu. Patrzyłam w ekran telewizora. Czułam na sobie spojrzenie farbowanego. Nie chciałam aby odjeżdżał pokłócony ze mną. Jeśli milczenie można nazwać kłótnią. Odwróciłam głowę w jego stronę. Jego oczy wyrażały żal i troskę. Posłałam mu spojrzenie przepełnione smutkiem.
- No chodź- Rozłożył ręce. Ześlizgnęłam się z fotela i wpadłam w ręce Nialla. Gładził moje plecy. Zaciągnęłam się nałogowo jego zapachem. Był wyjątkowy z resztą on cały jest wyjątkowy. Przy nim zapominam o kłopotach. Jest dla mnie jak lek. Tylko że ja nadal nie wiem co to za uczucie.
- Przepraszam- Powiedziałam
- Oj no nie masz za co- Mrugnął.- Tak sobie myślałem że może byśmy przejechali się rowerami?
- Tymi starymi?- Zaśmiałam się. Siedziałam na jego kolanach.
- No- Zeszłam z niego i skierowałam się do pokoju. Wzięłam telefon i wysłałam mamie smsa.
Do: Mama
Wszystko w porządku?
Wróciłam wraz z telefonem w ręce do salonu.
- Kiedy chcesz jechać?
- Po obiedzie.
- No tak- Westchnęłam. Mój telefon zawibrował. Odblokowałam go i przeczytałam wiadomość.
Od: Mama
Wszystko w porządku. Naprawdę tak się nudzisz że piszesz do mnie?
Przewróciłam teatralnie oczami. Postanowiłam nic nie odpisywać bo nie mam zamiaru znów rozmawiać o tym że panicznie boję się o mamę. To chyba dobrze nie? Wszyscy mówią ‘ daj na luz’. Jakby tak szło to już dawno wcisnęłabym ten guzik i dałabym na luz. Jak mam się nie martwić skoro nie łatwo jest poruszać się na wózku.
- Kochanie chcesz coś jeść?- Z kuchni wyłoniła się babcia która pewnie właśnie przypomniała sobie o moim istnieniu.
- Nie poczekam do obiadu- Odpowiedziałam. Poszłam do kuchni aby pomóc babci. W sumie to przyjechałam do niej i dla niej. Powinnam poświęcić jej trochę czasu. Wyciągnęłam z szuflady nóż i zaczęłam obierać marchewkę.
- Co robisz?- Spytała zdezorientowana.
- Chcę pomóc- Nie odrywałam się od wykonywanego zajęcia. Babcia chyba zauważyła że pozostanę nie ugięta i zaczęła przewracać coś na patelni. Do kuchni wparował Niall. Będzie źle. Podszedł obok mnie i zaczął wyżerać warzywa.
- Ejjj zostaw- Klepnęłam jego dłoń która sięgała po następny kawałek.
- Ty młoda damo idziesz ze mną- W mgnieniu oka zostałam przerzucona przez jego ramię.
- Co robisz?- Nie odzywał się więc uderzyłam go w pośladek. Zaśmiał się i po chwili mi oddał.
- Idziemy umyć Sandy’iego bo chyba brał kąpiel w błocie.- Wydałam z siebie jęk który oznaczał że nadzwyczajnie mi się nie chce.
*
Po umyciu psa poszliśmy na obiad który był bardzo dobry. Następnie przebrałam się w dresowe spodenki i t-shirt. Wygodny strój na rower to podstawa. Wzięłam jeszcze koc i wodę. Niall w tym czasie czyścił stare okurzone rowery.
- Gotowe- Wszedł do domu.
- Ok. Babciu to my jedziemy pa!- Krzyknęłam i wyszłam. Usiadłam na rowerze i zaczęłam jechać. Obraliśmy kierunek ‘łąka’. Jechaliśmy równym tempem dopóki nie wjechaliśmy na ścieżkę. Niall zaczął szybciej pedałować  i tym sposobem zaczął mnie wyprzedzać. Do tego bezczelnie pokazał mi język. Postanowiłam nie dać mu za wygraną i również przyśpieszyłam.
- Już widać łąkę- Krzyknął. Faktycznie tak było. Tuż obok widać było idealnie zieloną trawę i gdzie niegdzie jakiś kwiatek. Uwielbiałam naturę. Moje przemyślenia przerwał mój niespodziewany upadek. Spadłam z roweru. Nie była to moja przyczyna. Coś się popsuło. Podniosłam się delikatnie.
- Nic ci nie jest?- Podbiegł do mnie przestraszony Niall. Wybuchłam głośnym śmiechem  wyobrażając sobie mój upadek. Niall również zaczął się śmiać. Wystawił do mnie rękę. Chwyciłam ją i gdy już miałam stanąć poczułam silny ból.
- Ałł- Syknęłam. Teraz nie było mi do śmiechu bo ból nie był przyjemny. Postanowiłam nie psuć  naszego wypadu więc po prostu się uśmiechnęłam. Kulejąc doszłam na łąkę. Rozłożyłam koc i od razu się położyłam. Miałam nadzieję że ból za chwilę minie. Napiliśmy się wody i położyliśmy się obok siebie. Niall wskazywał palcem na niebo abym zobaczyła jakieś kształty. Nie patrzyłam na wskazany przez niego punkt. Patrzyłam na niego. Jest taki idealny i piękny.
- Ej słuchasz mnie w ogóle?
- Nie- Wymsknęło mi się. Zaśmiał się i spojrzał na mnie swoimi czarującymi tęczówkami. Zerwał kwiatka i wsadził go w moje włosy. Wstał i zaczął iść w nieznanym mi kierunku. Podążałam za nim wzrokiem.
- Chodź!- Krzyknął i wystawił rękę w moim kierunku.
- Nie, poleżę!- Odpowiedziałam. Nie chciałam aby wiedział że cholernie boli mnie kostka. Na pewno chciałby wrócić do domu. Poczułam jak jakaś sylwetka zakrywa słońce tworząc cień. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Horana.
- Coś ci jest?
- Nie- Chwycił mnie za rękę i podniósł. Zawyłam z bólu a do moich oczu napłynęły łzy.
- Co jest? Co cię boli?- Zaśmiałam się delikatnie.
- Nic to tylko taki chwilowy ból.
- Kurwa Sky! Co cię boli?!- Czy ja właśnie wyprowadziłam Nialla z równowagi? Pierwszy raz widzę go tak zdenerwowanego i stwierdzam że wolę gdy nie jest zły.
- Możesz nie krzyczeć?- Wyszeptałam patrząc w jego oczy. Zdjął dłonie z mojej talii i odsunął się.
- Co cię boli?- Wysyczał.
- Nie rób wielkiej afery. To tylko kostka pewnie zaraz przejdzie.- Nie wiedziałam dlaczego tak się denerwuje. Każdego może coś boleć. Wyjął telefon i gdzieś zadzwonił. Stałam i patrzyłam jak rozmawia. Nie sądziłam że Niall może obrażać się o takie drobnostki. Najwidoczniej jeszcze go nie znam.
- Twój dziadek po nas przyjedzie.
- Świetnie- Wyszeptałam sama do siebie. Teraz będzie wielkie zamieszanie i afera czy nic mi nie jest.
*
Dziadek zjawił się po 10 minutach. Zawiózł nas do domu. Babcia stwierdziła że to zwichnięcie i postanowiła zaprowadzić mnie do swojej koleżanki. Zadzwoniła do drzwi i po chwili otworzyła nam miła starsza Pani.
- Co się stało?- Zapytała kobieta gdy usiadłyśmy w salonie.
- Sky zwichnęła nogę.
- No to zaraz się tym zajmiemy- Uśmiechnęła się miło. Zniknęła gdzieś. Babcia posłała mi ciepły uśmiech. Piła herbatę. Moje zainteresowanie przykuło zdjęcie chłopaka około 19 lat. Mój wzrok oderwał się od niego gdy usłyszałam głośne zbieganie po schodach.
- Mamo my z Harry wychodzimy!- Krzyknął jakiś chłopak. Przypomniało mi się jak Harry szedł do jakiegoś kolegi. To na pewno on. Nie wiedząc co robić spojrzałam na babcię przestraszonym wzrokiem. Spojrzałam w bok i zauważyłam Stylesa. W tej samej chwili odwrócił głowę w moją stronę. Chytry uśmieszek zawitał na jego twarzy.
- Cześć Sky- Usłyszałam znajomą chrypę.
- Cześć- Odpowiedziałam mierząc go wzrokiem. Przygryzłam wargę na widok obcisłej białej koszulki. Nieznany mi chłopak chwycił Harry’ego i wyprowadził z domu. Do pokoju weszła koleżanka babci.
*
Teraz noga bolała mnie o wiele mniej. Kostka została nastawiona. Weszłyśmy do domu. W salonie siedział Niall z naleśnikami. Usiadłam obok ale nawet na mnie nie spojrzał.
- Znów będziesz obrażony?!- Krzyknęłam i od razu spojrzał. Rzucił mi pytające spojrzenie. Prychnęłam pod nosem i wyszłam trzaskając drzwiami. Naprawdę nie wiedziałam o co mu chodzi. O co się obraził? Wszyscy chłopacy są tacy sami. Huśtałam się na ławce z tyłu domu. Głaskałam przy tym Sandy’iego który leżał obok mnie. Kochałam zwierzęta bo to one zawsze mnie najlepiej rozumiały. Gdy mama zachorowała, tata odszedł najlepiej rozmawiało mi się z Sandy. Może to głupie ale pomagało. Życie obróciło się o 360 stopni. Teraz nie jest w cale łatwiej. Chciałabym się do kogoś przytulić i wszystko mu powiedzieć. Najchętniej przytuliłabym mamę. Moje przemyślenia przerwał znajomy warkot silnika. Zayn. Co on tu robi? Wjechał na tył domu. Podeszłam do niego.
- Cześć- Powiedział niepewnie.
- Hej. Co tu robisz?
- Chciałem cię przeprosić. Zachowywałem się jak dupek.- Uśmiechnęłam się i przytuliłam się do niego. Jestem głupia. Przy każdym z tych chłopaków tracę głowę. Spojrzałam w jego oczy. Nic nie wyrażały. Są takie tajemnicze. Pocałował mnie. Oddałam pocałunek. Usłyszałam jak ktoś wychodzi z domu. Nie przerywałam pocałunku. Zayn odsunął się ode mnie. Spojrzeliśmy w lewo i zobaczyliśmy Nialla. Wziął Sandy’iego i poszedł. Wyglądał na wnerwionego. Trochę się cieszyłam że zobaczył mnie z Zayn’em ale jednak coś we wnętrz mnie pękło. Malik splótł nasze dłonie i zaczął prowadzić.
- Ślicznie wyglądasz- Szepnął mi na ucho. Przeszły mnie ciarki. Szliśmy w stronę rzeki. Zayn opowiadał mi co się ostatnio działo ale z tego co słyszałam to nic ciekawego. Szliśmy wzdłuż rzeki. Doszliśmy do płotu który oddzielał jakąś działkę od tego terenu. Za ogrodzeniem znajdowały się drzewa z owocami.
- Idziemy?- Spytałam śmiejąc się.
- Ok
- Tylko pomóż mi przejść przez płot bo miałam zwichnięta nogę.
- Jak to zwichniętą?
- Normalnie. Spadłam z roweru.
- Ty niezdaro.- Zaśmiał się a ja uderzyłam go w ramię. Już po chwili byliśmy za płotem. Wdrapaliśmy się na drzewo i wyjadaliśmy czereśnie z  czyjegoś drzewa. Było śmiesznie do czasu gdy właściciel nie zaczął nas wyzywać. Spuścił na nas swoje psy. Zaczęliśmy uciekać. Psy wyglądały dość groźnie i do tego biegły w naszym kierunku jak opętane. Jak na złość zahaczyła mi się nogawka. Zayn był po drugiej stronie i uciekał. Chyba myślał że jestem za nim. Spojrzałam na psy które były kilka metrów od mojej nogi.
- Zayn!- Krzyknęłam. Odwrócił się i stanął jak wryty. Jeden z psów ugryzł mój but. Na szczęście but. Zostałam przeciągnięta na drugą stronę. Byłam w ramionach Zayna. Zaśmiałam się przypominając sobie jak panicznie się bałam.
- To cie bawi?
- Wybacz.- Zadzwonił telefon Mailka. Odebrał go i zaczął niedługą rozmowę.
- Musze iść
- Gdzie?
- Koledzy chcą żebym przyszedł- Wsiadł na ścigacz.
- Jacy koledzy?
- Nie znasz. Pa- Odpalił motor i pojechał. Świetnie koledzy są ważniejsi ode mnie. Weszłam do domu. Ten dzień zaliczam do najgorszych. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko.
- Zrobiłaś to specjalnie- Przestraszyłam się i o razu podniosłam. Na swoim łóżku siedział Horan.
- Co?
- Nie udawaj że nie wiesz.
- Nie mam zamiaru się kłócić.- Podeszłam do okna.
- Sky co do mnie czujesz?- Nie tylko nie to. Co mam mu odpowiedzieć? ‘ Wiesz Niall nie wiem’ a może ‘ Jesteś zabawką na wakacje’. Przełknęłam głośno ślinę. – Odpowiedz- Podszedł do mnie.
- Nie wiem Niall. Nie wiem.- Odpowiedziałam. Zaśmiał się a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.  
- Potrafisz bawić się tylko uczuciami. Jesteś z Zayn’em choć zdradzasz go ze mną. Czasami zastanawiam się czy jak jesteś  z nim to czy w tedy mnie zdradzasz. No i jeszcze Harry. Taki przelotny romansik nie?- Łzy spłynęły po moim policzku. Otarłam je szybko. Bolało, bolało bo miał rację. Podeszłam do łóżka. Wyjęłam spod kołdry piżamę i wrzuciłam ją do torby. Następnie ręcznik i ubrania. Po prostu zaczęłam się pakować. Nie mogłam tu zostać. Nie mogłam już spojrzeć w jego oczy. Czuje się jak dziwka. – Sky przepraszam- Chwycił mnie w pasie ale się wyrwałam.
- Zostaw mnie! Mam gdzieś twoje przeprosiny!- Wykrzyczałam i wyszłam z pokoju. Poszłam do łazienki po szczoteczkę i resztę swoich przedmiotów. Wrzuciłam je do torby po czym zapięłam ją.
- Sky…
- Masz rację Niall. Jestem dziwką- Powiedziałam i otarłam łzę.
- To nie miało tak zabrzmieć.
- A jak? Powiedziałeś prawdę powinieneś czuć się lepiej.- Wyszłam z pokoju.
- Sky!- Powtarzał moje imię gdy opuszczałam dom. Usłyszałam jak w coś kopnął. Wybuchłam płaczem. Nie chciałam w taki sposób się z nim rozstawać. Nie miałam siły. Upadłabym na ziemię i zaczęła krzyczeć jaka to jestem głupia. Dotarło do mnie jak się zachowywałam.
- Sky! Co się stało?- Podbiegła do mnie babcia.
- Wybacz babciu ale wrócę do domu.
- Dlaczego płaczesz?
- Pa!- Krzyknęłam unikając rozmowy i przyśpieszyłam kroku.

Jakimś cudem doszłam do domu. Ludzie patrzyli na mnie jak na idiotkę. Nie dziwię się. Cała umazana od tuszu, opuchnięte oczy i z torbą. Po wejściu do domu wpadłam w ręce mamy. Opowiedziałam jej wszystko co działo się kilka dni temu aż do dziś.
- Mamo jak to jest kochać?- Zapytałam.

- Kochasz w tedy gdy zależy ci bezgranicznie na drugiej osobie. Gdy szczęście drugiego człowieka jest najważniejsze. – Przytuliłam się do niej. Próbowałam zrozumieć jak się kocha ale dla mnie to było jak największa zagadka kryminalna. Mama dała mi jeszcze kilka rad. Powiedziała że może dobrze by było gdybym zerwała z Zayn’em. Już wcześniej mi to proponowała. Nie darzyła go szczególną sympatią.  Dodała również że nie powinnam dać się omamić chłopakowi i nie tracić przy nim głowy. Łatwo jest mówić. Zasnęłam w jej objęciach.
________________________________________________________________________________

Nie było 4 komentarzy ale dodaje ponieważ wyjeżdżam na wakacje. Nie będzie mnie 4 dni więc jakoś w 5 może dodam. Więc możecie spodziewać się nowego 31 lipca. Mam nadzieję że rozdział się podoba :D
Pozdrawiam.

4 komentarze= next.
Ps. Jedzie może ktoś 26- 29 lipca do Darłówka?  Macie wstążki?

3 komentarze:

  1. Świetne! Dużo się działo. Och, biedna Sky. Ale co ona robi z tymi chłopakami? No nic, czekam na nn! A czy mogłabyś mnie informować na moich blogach o nowych rozdziałach u ciebie? Byłabym wdzięczna.

    Pozdrawiam
    Dija;)

    OdpowiedzUsuń