wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 11

 Przetarłam swoje zaspane oczy. Dźwignęłam się na łokciach. Poczułam cios w moją klatkę. Wspomnienia wróciły. Moje serce raduje się na myśl o wczorajszym wydarzeniu na plaży ale przestaje gdy do mojej głowy wracają obrazy z wczorajszej nocy. Spojrzałam na swoje ramię. Bandaż poplamiony był krwią. Postanowiłam wyjść z pokoju. Położyłam w pierw na podłodze prawą nogę a potem lewą. Panele były zimne więc po moim ciele przeszedł dreszcz i pojawiła się gęsia skórka. Podeszłam do drzwi. Chwyciłam klamkę i pociągnęłam drzwi w swoją stronę. Przekroczyłam próg i zauważyłam że w salonie są wszyscy. Oczywiście bez Zayna. Stanęłam jak słup gdy spojrzeli na mnie i się skrzywili. No tak całkowicie zapomniałam że przecież moja twarz jest poobijana. Cofnęłam sie i zamknęłam drzwi. Usiadłam na łóżku.
- Hej. Nie martw się pozbędziemy się tego świństwa- Do pokoju wparowała Donna z Margaret. Uśmiechnęłam się.
- Dzięki- Powiedziałam łamiącym się głosem.
- Ej kochana, nie płacz. Twoje łzy nie są jego warte.
- Donna ma rację. Powinnaś wymazać go z pamięci i być z Harrym- Przez chwile myślałam że wiedzą o tym co zaszło na plaży ale to nie możliwe.
- Dlaczego wy sie tak na niego uwzięłyście?- Próbowałam być poważna ale chyba kiepsko mi to szło.
- Ej a co ty się tak uśmiechasz? Co się działo? Opowiadaj- Nalegała Margaret.
- Nic takiego
- Bo się pogniewamy
- Oj, no dobra ale nikomu ani słowa. Uprawiałam z Harrym seks- Stały jak mór.
- O Boże! Cudownie! Jak było?- Przekrzykiwały się nawzajem. Zaśmiałam się.
*
Opowiedziałam im mniej więcej co się działo. Cały czas się zachwycały. Cieszyły się chyba bardziej niż ja. Jednak jakaś część tego żałowała. Stałam się jego kochanką i to ze mną zdradził Sashę. Moją byłą przyjaciółkę. Jest dla mnie taka miła a ja wywinęłam takie coś. Co mogłam poradzić? Chciałam tego i chyba się w nim zakochuje. Donna i Margaret wykonały makijaż który maskował moje siniaki. Zmieniły również opatrunek. Założyłam krótkie niebieskie spodenki, białą bluzkę na ramkach i strój kąpielowy.
- Chodź. Idziemy na plażę- Donna pociągnęła mnie za rękę. Wyszłam z pokoju. W salonie nikogo nie było.
- Gdzie reszta?- Zapytałam.
- Jest 12:00 poszli na plaże- Wyszłyśmy z mieszkania. Po drodze napotkałam właścicielkę. Zapłaciłam od razu za stolik. Kobieta była bardzo sympatyczna i nie robiła żadnych problemów. Mieszkanie mieliśmy opuścić do godziny piętnastej. Wstąpiłyśmy do sklepu. Kupiłam sobie drinka i chipsy. Byłam strasznie głodna.
- To może kupisz sobie hot-doga albo coś- Zaproponowała Donna gdy znudzona przeglądałam menu restauracji.
- Nie, mam ochotę na coś słodkiego- Wyszłam i skierowałam się do piekarni.- Dzień dobry
- Dzień dobry co podać?
- Po proszę drożdżówkę- Kasjerka podała mi pieczywo. Zapłaciłam i wyszłam z sklepu. Ruszyłyśmy dalej. Gdy przechodziłyśmy obok stoisk moje oczy ujrzały truskawki. - Czekajcie!- Krzyknęłam a one sie odwróciły.
- Co tym razem?- W podskokach podeszłam do stoiska. Kupiłam koszyk truskawek i z wielkim uśmiechem wróciłam do przyjaciółek. Przewróciły oczami i się zaśmiały.
*
- Są tam!- Krzyknęła Donna gdy byłyśmy na plaży. Nie mogłam jeść moich przysmaków bo mi je zabrały.
- Jesteśmy- Wydyszała Margaret i położyła się na czyimś kocu.
- Ej spadaj- Justin ją wygonił. Zrobiła minę zbitego psa. Zaśmiałam się. Rozłożyłam ręcznik i zdjęłam ubrania.
- Daj  mi moje jedzonko- Powiedziałam zniecierpliwionym tonem. Wyglądałam jak mała dziewczynka która czeka aż ktoś powie jej niespodziankę.
- A tej co?- zaśmiał się Erick.
- Trzymaj- Podał mi jedzenie. Zabrałam się za truskawki.
- Z nią jak z babą w ciąży- Powiedziała Margret. Moje zachcianki nie miały nic związanego z ciążą.
- Oj tam od razu w ciąży- powiedziałam i się położyłam. Odepchnęłam drożdżówkę na bok.
- Co już jej nie chcesz?- Zapytała Donna.
- Tak
- Boże dziewczyno! Najpierw robisz scenę że chcesz słodkie a teraz go nie jesz- Zaśmiałam się z resztą jak każdy.
- Z czego tak się śmiejecie?- Usłyszałam znajomą chrypę.
- Z Sky bo ma zachciewajki jak baba w ciąży- Zaśmiał się Mike. Otwarłam jedno oko żeby zobaczyć minę Harry’ego. Zaśmiał się i położył na ręczniku.
- Idę do wody- Wymamrotałam. Wstałam z ręcznika i szłam szybko po piasku. Parzył mnie w stopy. Odetchnęłam z ulgą gdy moje stopy poczuły zimną wodę. Weszłam trochę głębiej. Woda sięgała mi przed kolana. Była to wystarczająca głębokość. Morze było dzisiaj spokojne. W oddali widziałam statek. Na morzu pływały motorówki i skutery wodne. Obok mnie przebiegały dzieci. Nie raz zostałam ochlapana wodą. Chyba powinnam zapomnieć o Zayn’ie nie chce przez niego popsuć sobie wakacji. Poczułam na moim udzie dużą dłoń. Drgnęłam i odskoczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam Harry’ego. Był smutny. Nie bałam się go ale takie podchody nie były teraz odpowiednie. Wiedziałam że Styles nic mi nie zrobi.
- Boli?- Zapytał i przejechał delikatnie palcami po miejscu gdzie znajduje sie siniak.
- Nie- Odpowiedziałam i spojrzałam w jego oczy. Tonęłam w zieleni jego tęczówek. - Dziękuję- Powiedziałam i się do niego przytuliłam. oplótł mnie opiekuńczo rękoma i głaskał moje plecy.
- Żałujesz?- Spytał szepcząc do mojego ucha. Podniosłam wzrok.
- Nie- Złączył nasze wargi tak szybko. Jakby nie mógł już wytrzymać. Oddałam pocałunek.  Całował czule ale za razem namiętnie. Oderwaliśmy się od siebie by złapać oddech.
- Wracamy?
- Mhm- Podążałam za nim. Poznałam nasz parawan. Za  nim był Mike z Maxem. Puszczali latawiec. Zaśmiałam się bo za bardzo im to nie wychodziło. Położyłam się na ręczniku.
*
Spakowaliśmy swoje rzeczy i wsadziliśmy do bagażnika. Postanowiliśmy w pierw jeszcze pochodzić a potem dopiero jechać. Podobno Max juz załatwił nam namioty. Po plaży udaliśmy się na jedzenie. Sasha z Margaret i Donną udała się po pamiątki. Chłopacy poszli oglądać auta bo był jakiś zjazd. Zostałam sama z Harrym. Chodziliśmy po plaży trzymając się za ręce. Wspaniałe uczucie. Chwila wolności jest dla nas jak ósmy cud świata.
- Chodź- Harry pociągnął mnie za rękę. Chwyciłam lewą ręką kapelusz który prawie mi spadł. Dobiegliśmy do latarni. Styles rzucił pieniądze. Nie patrzył nawet ile. Wbiegliśmy po schodach. Byliśmy sami. Widok zapierał dech w piersi.
- Ale ślicznie- Powiedziałam podchodząc do barierki i się wychylając.
- Też tak uważam- Mruknął do mojego ucha. Przygryzł je. Złożył na mojej szyi pocałunek motylka. Zachichotałam. Odwróciłam się do niego. Pocałowałam go namiętnie. Okręcił mnie i przyparł do latarni. Całował moją szyję. Oplotłam jego kark dłońmi. Moje palce zaczęły bawić się jego lokami.  Podniósł mnie tak abym mogła owinąć swoje nogi wokół jego bioder. Całowaliśmy się jeszcze chwile. Oderwaliśmy się od siebie bo ktoś wszedł na latarnię. Zaczęłam się śmiać. Nasunęłam ramiączka od bluzki na moje ramiona a Harry zapiął zamek od spodni. Niestety do niczego nie doszło. Pociągnęłam go za rękę. Zbiegaliśmy ze schodów cały czas się całując. Wskoczyłam na jego plecy.
- O ty słoniu- Zaśmiał się. uderzyłam go w głowę- Ałł
*
Wróciliśmy po godzinie. Aktualnie znajduję się w aucie. Głowę opartą mam o szybę. Wpatruję się w obraz za oknem. Panuje cisza która mi nie odpowiada. Oderwałam głowę gdy zobaczyłam znajomą sylwetkę.
- Zatrzymaj się!- Rozkazałam. Otwarłam drzwi i wybiegłam. Podbiegłam do Zayna. Zaczęłam uderzać w jego tors. - Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś?! Jesteś sukinsynem! Bezwartościowym gównem!- Wpadłam w szał.
- Przepraszam
- Mam gdzieś twoje przeprosiny! Nie chcę cię znać! Nie istniejesz dla mnie!
- Ale Sky...
- Zamknij się!- Krzyknęłam i uderzyłam go w twarz. Nie kontrolowałam złości. Wszystko było wykonane pod wpływem impulsu. Zostałam od niego odciągnięta.
- Co ty robisz?- Usłyszałam znajomą chrypę.
- Niszczę go tak jak on zniszczył mnie- Wyszeptałam. Harry mono mnie przytulił.
*
Dojechaliśmy na miejsce. Był to las. Pełno szczypawic, pająków i innych robaków. Rozłożyliśmy swoje namioty. Każdy dobrał się w pary. Jeden namiot był pięcioosobowy i tego zajęli chłopacy trzy były dwuosobowe. Margaret była z Donną a Harry z Sashą.
- Mam być sama?- Spytałam
- Nie będziesz sama. Będą z tobą robactwa- Mike poklepał mnie po ramieniu.
- Zabawne!- Krzyknęłam za nim. Zaczął się śmiać. Weszłam do środka namiotu. Rozłożyłam śpiwór i wykonałam wszystkie potrzebne czynności. Postanowiłam wyjść. Chwyciłam za zamek. Zaczęłam nim szarpać bo się zaciął. Szarpnęłam nim w dół i niespodziewanie  się rozpiął. Wyleciałam z namiotu jak długa.
-  Nienawidzę namiotów- Powiedziałam i wstałam. Otrzepałam sie z ziemi. Usłyszałam śmiechy. Odwróciłam głowę i zobaczyłam znajomych oraz jakiś nieznajomych. Było ognisko o którym nawet nie miałam pojęcia. Podeszłam do nich i usiadłam obok Margret i Donny.
- Przydałby się ktoś kto gra na gitarze- Powiedziała Donna.
- Fakt. Harry by śpiewał ale kto by grał?- Powiedziała Sasha.
- Mam pomysł- Powiedział nieznajomy brunet. Wstał i gdzieś poszedł.
- Cześć jestem Nathan to jest Austin a to Robert- Wskazał na swoich znajomych.\
- Cześć ja jestem Skylar- powiedziałam i uścisnęłam jego rękę. Usiadł obok mnie.
- Na ile przyjechaliście?
- Nie wiemy. Pojedziemy jak nam się pieniądze skończą- Zaśmiałam się. Rozmawiałam z nim dość długo. Harry mnie obserwował jakbym miała zrobić coś głupiego. W końcu przyszedł brunet. Usiadł na ławce.
- I co gdzie ta gitara?- Zapytała Donna.
- Zaraz przyjdzie kolega- Powiedział.
- To jest Sam- Powiedział Nathan. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do niego.
- Hej- Usłyszałam. Ten głos, znam go zbyt dobrze. Przed oczami zrobiło mi się ciemno. Wszystkie odgłosy słyszałam w oddali. Straciłam panowanie nad swoim ciałem. Ktoś mnie złapał. Zostałam szturchnięta kilka razy. Odzyskałam dawną ostrość wzroku i panowanie nad ciałem. Zorientowałam się że to Nathan mnie złapał.
- Coś nie tak?- Zapytał.
- Nie- Wstałam pośpiesznie z ławki.
- Gdzie idziesz?- Usłyszałam głos mojej przyjaciółki.
- Daleko stąd- Powiedziałam i poszłam przed siebie. Gdy zorientowałam się że przede mną jest las i nic więcej zawróciłam. Słyszałam dźwięk  gitary i głos loczka. Tak cudownie brzmiał. Weszłam do namiotu. Położyłam się. Następnie zapaliłam latarkę. Krzyknęłam i zerwałam się gdy zobaczyłam na samej górze namiotu wielkiego pająka.
- Przeklęty namiot!- Kopnęłam w niego. Znów usłyszałam śmiechy.
- MAŁO ZABAWNE- powiedziałam. Podeszłam do mini lodówki. Wyjęłam z niej napój procentowy. Otwarłam go i zaczęłam pić. Podeszłam do Nialla. Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam.
CDN 

 ______________________________________

Tak wiem, nuda. Przepraszam że taki krótki ale tak wyszło. Mam nadzieję że przez ten rozdział nie przestaniecie czytać tego bloga. Z góry dziękuję za każdy komentarz :*
5 komentarzy= next

6 komentarzy:

  1. superowy !!! czekam na nexta .oczywiście będę dalej czytała i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne!!!
    czekam na nexta...♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda że taki krótki ale fajny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja cie tak przepraszam Zuzka!! Moj Boze, serio!! Ja to sama nie wiem. Zepsol mi sie komputer i wgl nwm kiedy go prxywioza. Ja ci przestalam komentowac rozdzialy dlatego ze wgl nie mam dostepu do internetu. Tyle co u Oliwi. To straszne, wiem. Ale chodzi mi o to zebys nie obrazala sie za brak komentarzy. Teraz wpis dodaje z komputera Oliwi a ona nie pozwoli mi siedxiec tak dlugo zebym mogla przeczytac wszystkie rozdzialy na blogu- skonczylam na 3 rozdziale i jak tylko komputer wroci to odrobie wszelkie zalegloci obiecuje. Mam nadzieje ze sie na mnie nie obrazilas. :> LUCY!! :**

    OdpowiedzUsuń