czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 1

Wstałam o godzinie 6:00 rano. Wyszłam z łóżka nie ścieląc go. Poszłam do mamy. Musiałam pomóc jej się ubrać i wykonać niektóre czynności. Byłam już przyzwyczajona i wprawiona. Moja mam zachorowała 3 lata temu. Choroba rozwijała się bardzo szybko. Chciałabym być lekarzem i pomagać ludziom. Jest tyle potrzebujących ludzi... Nie stać nas jednak na opłacenie moich studiów. Zbieram jakieś marne grosze które dostaję ale to jak kropla w morzu. Gdy mama była już w pełni gotowa przyszedł czas na mnie. Wróciłam do pokoju pościelić łóżko. Następnie wyjrzałam przez okno aby móc wybrać odpowiedni strój. Świeciło słońce a ludzie chodzili w krótkich spodenkach i bluzkach na ramkach.
Po wykonaniu porannej toalety poszłam do kuchni. Mama już tam była. Wyjęłam potrzebne produkty do przyszykowania śniadania i zrobiłam kanapki. Wstawiłam również wodę na herbatę.
- Jakie masz na dzisiaj plany Skylar?- Mama skierowała do mnie swoją wypowiedź następnie upiła łyk herbaty.- Tylko nie mów że siedzisz ze mną. Jest ładna pogoda, są wakacje może byś gdzieś wyszła? Z Zaynem?- Wspominałam już o tym że moja mama nie lubi jak siedzę z nią w domu iż uważa ze tracę najlepsze lata swojego życia. Właśnie. Zayn jest moim chłopakiem od półtora roku. Znaliśmy już się wcześniej. Należał do tego samego zespołu co ja. Tak grałam w zespole dopóki miałam na to czas. Gdy mama zachorowała zrezygnowałam z wielu zajęć. Malik był na prawdę uroczy i od razu wpadł mi w oko. Jak każda dziewczyna pomyślałam sobie ze nie mam u niego żadnych szans jednak pewnego razu sam zaczął ze mną rozmawiać. Mieszka 16 km od mojego miasta więc dojeżdża do mnie na swoim ścigaczu. Wygląda na nim...o Boszsz. Zabójczo.
- Nie wiem. Zobaczę jeszcze.- Odpowiedziałam mamie na pytanie. Gdy chciałam ugryźć kawałek chleba rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Wstałam i podeszłam do komody na której był telefon. Chwyciłam słuchawkę i przyłożyłam do ucha.
- Halo?
- Ooo witaj Sky- W słuchawce usłyszałam znajomy głos babci.
- Cześć babciu. Co u ciebie?
- No właśnie chciałam zapytać czy może nie przyszłybyście do mnie jutro?
- Tak wpadniemy
- Dziękuję. Do zobaczenia
- Pa- Rozłączyłam się i odłożyłam słuchawkę na miejsce.
- Babcia pytała czy przyjdziemy do niej jutro
- A no to fajnie- Uśmiechnęła się. Usiadłam z powrotem do stołu aby dokończyć zaczęty wcześniej posiłek.
Posprzątałam naczynia i usiadłam na kanapie włączając przy tym telewizor. Mama siedziała obok z laptopem i zapewne pisała swoje opowiadanie. Włączyłam na wiadomości choć tak na prawdę ich nie lubiłam. Nudziło mnie to ciągłe wsłuchiwanie się w wiadomości w których i tak nie było nic pożytecznego czy pozytywnego. Gdy tak siedziałam rozległ się dźwięk domofonu. Podeszłam do niego.
- Tak?
- O witaj Sky! Wyjdziesz na dwór?! Musisz chodź!- Usłyszałam zagłuszające się krzyki moich przyjaciół. Spojrzałam na mamę a ona gestem pokazała mi drzwi. Zaśmiałam się.
- Dobra zaraz będę.- Poszłam do łazienki. Upięłam moje włosy w kitkę. Następnie założyłam trampki i zbiegłam po schodach na dół. Nie byłam na dole a już słyszałam ich śmiechy.
- Sky!- Krzyknęła Margaret. Przytuliła mnie i tak cała reszta dziewczyn. Była jeszcze Ellie, Emma, Donna i Patricia. Chłopaków było 5. Mike, Erick, Max, Justin i Tom. Podałam im rękę.
- Co u ciebie?- Spytała Emma.
- Po staremu- Uśmiechnęłam się miło.
- Co robimy?- Pytał Max
- Może... tu posiedzimy?- Zaśmiałam się na słowa Donny. Usiedliśmy na ławce która postawiona była na mojej klatce. Małe dzieci bawiły się w piaskownicy i biegały jak szalone.
- Gdzie masz moje ciasteczko?- Pytała Margaret
- Twoje?! Malik jest mój.- zaśmiałam się
- Dj Malik- Poprawił mnie Mike. Wymyślił sobie ksywkę....
- Ej tak jakby co to on przyjedzie. Nie wiem czy wiecie.- Tym razem głos zabrał Erick.
- Serio? Może mnie przewiezie na ścigaczu.- Margaret oblizała wargi na co głośno się zaśmiałyśmy.
- Może się przejedziemy nad jezioro?- Zapytała Ellie.
- Super pomysł.- Przytaknęli wszyscy oprócz mnie. W tym momencie czułam na sobie spojrzenia błagalne i te złe.
- Nie mam nawet stroju- Oznajmiłam.
- Co to za problem. Zayn cię zabierze na sklepy i kupisz.- Zachęcała Patricia.
- Dobra.- Pobiegłam na górę dopóki nie przyjechał Zayn.
- Mamo mogę jechać nad jezioro?
- Ty się jeszcze pytasz? No pewnie- Uśmiechnęłam się i pocałowałam mamę w polik. Wzięłam szybko pieniądze i zbiegłam na dół. Gdy zeszłam na klatkę akurat usłyszałam znajomy warkot silnika. Spojrzałam na Zayna który właśnie schodził z swojego ścigacza. Miał na sobie obcisłą koszulkę która podkreślała jego mięśnie. Była na grubych na ramkach co sprawiało że można było dostrzec jego tatuaże. Podeszłam do niego.
- Hej- Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Po chwili poczułam smak jego cudownych ust. Smakowały tak cudownie że jeszcze mi się nie znudziły. Po chwili jego język domagał się wejścia. Pozwoliłam na to. Nasze pocałunki stały się jeszcze bardziej namiętne.
- No już dobra dobra bo mi się już rzygać chce jak tak na was patrzę.- Usłyszałam za sobą głos Ericka. Odsunęliśmy się od siebie.
- Stary jest sprawa. Jedziemy nad jezioro a Sky nie ma stroju zwiózł byś ją do sklepu?- Głos zabrał Tom.
- Jasne

Chodziliśmy po sklepach poszukując odpowiedniego stroju dla mnie. Trzymałam Zayna za rękę. Weszliśmy do następnego sklepu.
- Jedziesz z nami?- Zapytałam.
- Zawiozę cię a potem lecę bo muszę jechać z tatą po samochód.
- Mhm- Zrobiłam smutna minkę.
- Ten jest fany- Wskazał na czarny strój.
- Czy ty chcesz żebym wyglądała jak babcia?
- Nie ja po prostu...
- Jesteś zazdrosny
- Nie- Zaśmiałam się. Przeszukiwałam stroje ale nic nie mogłam znaleźć. Zauważyłam jeszcze jeden regał. To była ostatnia szansa. Podeszłam i od razu rzucił mi się w oczy jeden strój. Chwyciłam go i pobiegłam do przymierzalni. Nie pytałam Zayna o zdanie. Nawet mu się nie pokazałam. Zachwycona strojem poszłam do kasy. Zapłaciłam za niego. Malik stał przed sklepem i palił papierosa. Nie lubiłam tytoniu ale dla niego mogłam go znieść. Udaliśmy się do jego ścigacza i pojechaliśmy do mnie do domu.

- Jestem!- Zawołałam wchodząc.
- Dzień dobry- Powiedział Zayn
- Dzień dobry- Odpowiedziała mama z promiennym uśmiechem na twarzy. Skierowałam się do swojego pokoju w celu założenia na siebie stroju. Oczywiście Zayn musiał pójść za mną.
- Wyjdź- Wypychałam go z pokoju śmiejąc się.
- Możesz się przebrać przy mnie.
- Nie. Wyjdź- Śmiałam się. Na szczęście mnie posłuchał. Przebrałam się w strój. Gdy akurat miałam zakładać spodenki do pokoju wszedł jak oparzony Zayn.
- Mrr... chyba cię nie puszczę na tą plaże- Powiedział chwytając w zęby kawałek sznurka od stroju.
- Przestań- zaśmiałam się. Przypadkowo wylądowaliśmy na łóżku. On na mnie a ja pod nim. Zaczął całować moją szyję a ja głośno śmiać. Zepchnęłam go z siebie i założyłam resztę ubrań.

- Szkoda że nie możesz zostać- Powiedziałam stojąc przed Zaynem. Opierał się o swój ścigacz.
- Wiem- Przyciągnął mnie do siebie.
- Kocham cię- Powiedział. Pocałowałam jego nos.
- Wiem- Przejechałam opuszkami palców po jego żuchwie i pocałowałam. Odsunęłam się i pobiegłam do ekipy. W pierw musiałam odszukać ich wzrokiem. Nie trwało to długo. Jaskrawe niebieskie spodenki Ericka przyciągały uwagę większości osób.
- Jestem
- Ooo... ściągaj ciuchy i chodź do wody.
- Niee- Usiadłam na kocu i patrzyłam na wszystkich z zaciekawieniem. Zaśmiałam się gdy zauważyłam wyrywająca się Margaret z rąk Ercicka. Stali na pomoście. W mgnieniu oka wylądowali w wodzie. Ooo! Erick znalazł na nią sposób. Zawsze woda była dla niej za zimna i najgorzej jej wychodziło zamoczenie brzucha. Gdy już miałam ściągać bluzkę przerwał mi dość znajomy głos.
- A ty się  nie kąpiesz? - Spojrzałam na dziewczynę i zauważyłam Sashe. Należała do naszej ekipy ale nie było jej kilka miesięcy ponieważ wyjechała do Włoch.
- Hej! Wróciłaś?- Zapytałam i uścisnęłam ją mocno.
- Tak. Jak to że ty na plaży?
- Ah tak jakoś mnie zachęcili
- Mhm- Usiadła obok mnie. Zawsze podziwiałam jej urodę i sylwetkę. Chuda, zgrabna do tego blondynka o niebieskich oczach.
- I co znalazłaś tą swoją miłość?- Przypomniało mi się jak mówiła przed wyjazdem że jedzie w podróż za miłością. Wyśmiałam ją.
- Tak. Gdzie masz Zayna?
- Hejjj nie zmieniaj tematu. Kto to? Włoch?- Zaśmiała się.
- Nie jest Włochem. Jest tutaj. Pokaże ci go ale w pierw musisz iść ze mną do wody.- Mrugnęła. Przewróciłam teatralnie oczami. Zdjęłam bluzkę i spodenki. Pobiegłam do wody wraz z Sashą. Nie obchodziło mnie czy woda jest zimna czy nie. Po prostu się rzuciłam do niej. Zawsze lubiłam się kąpać. Podpłynęłyśmy do reszty. Dziewczyny uciekały przed chłopakami. Zaśmiałyśmy się widząc to. Nagle poczułam jak coś pływa koło moich nóg. Wydałam z siebie okrzyk przerażenia. Po chwili obok mnie pojawił się śmiejący Tom. Naskoczyłam na jego plecy i zaczęłam go topić.
- Sky!- Usłyszałam krzyk Donny. Wzywał mnie na pomoc ponieważ została ciągnięta na koniec jeziora przez Maxa. Zaśmiałam się. Byłam kiedyś ratowniczką na plaży dlatego dobrze sobie radziłam z wodą. Nie chciało mi się po nią płynąć wiec zostawiłam ją samą z Maxem. Wiedziałam że nic jej nie zrobi.
- No i gdzie ta twoja miłość?- Spytałam Sashe.
- Sky!- Zaśmiała się
- Jaki on jest?
- No fa.....- Zostałam pociągnięta na dno. Gdy wypłynęłam na powierzchnie zostałam tak samo pociągnięta jak Donna. Obejrzałam się kto to taki. Erick. Nie no zabije go. Sprytnie odwróciłam się do niego przodem. Spowodowałam że się zatrzymał. Zaczynałam się nachylać a raczej kucać. Ciężko to nazwać. Widziałam przerażenie w jego oczach. To jedyny sposób na chłopaków. Wykorzystałam jego zdziwienie i sprytnie uciekłam. Zaczęłam biec w wodzie co jest bardzo trudne. Odwróciłam się żeby zobaczyć czy za mną biegnie. Na szczęście nie. Poczułam jak uderzam w coś twardego a zarazem miękkiego. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą wysokiego chłopaka z burzą kasztanowych loków. Jego tatuaże... aww dodawały mu  tajemniczości i wrażenia niebezpiecznego. Spojrzałam w jego oczy. Były takie zielone... zatraciłam się. Gdy spostrzegłam się że mam otwartą buzie zamknęłam ją prawą ręką i uśmiechnęłam się szeroko. Chłopak parsknął śmiechem.
- Przepraszam- Wymamrotałam bo nie mogłam wytrzymać ze śmiechu.
- Takie ładne dziewczyny mogłyby wpadać do mnie częściej- Poczułam że się rumienie. Odeszłam od niego ale nagle poczułam silne ukłucie w stopę.
- Cholera- Wyrwało mi się z ust przeklęcie. Odruchowo chwyciłam się za stopę.
- Wszystko w porządku?- Zobaczyłam obok siebie tego przystojnego chłopaka. Dopiero teraz zobaczyłam jego idealnie umięśniony brzuch. Zatrzepotałam rzęsami żeby obudzić się z transu.
- Nie. Tak. Znaczy się... krwawię- Jeszcze nigdy tak mi się nie płatał język na widok chłopaka. Nie jednak plątał ale nie ważne. Zaśmiał się. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się na jego rękach. Niósł mnie jak pannę młodą.Poczułam cudowny zapach jego płynu do kapania. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Spojrzałam w jego oczy. Od razu tego pożałowałam. Jego oczy... takie cudowne jak kryształy. Do tego te mokre włosy. Krople wody spływały po nim. Był  idealny. Usłyszałam niewyraźny głos.
- Gdzie masz koc?- Pytał . Wskazałam palcem na koc. Zrobił zdziwiona minę. Położył mnie na kocu.
- Zaraz dam ci plaster- Oznajmił. O Boże on jest taki troskliwy. Skylar jebnij się w łeb masz Zayna! Zobaczyłam co on robi.
- Hej dlaczego szukasz plastra w torebce Sashy?!- Po chwili słońce zakryła mi jakaś sylwetka.
- O widzę że poznałaś w końcu moją miłość- O cholercia. Opadłam na koc.
- Wszystko w porządku?- Zapytała
- Tak. Znaczy się nie. Krwawię. Twoja miłość mnie uratowała- Zażartowałam.
- No proszę! Takie suczki to moja miłość lubi ratować- Ojć czy ja właśnie rozpętałam burze?! Chyba nie.
- Mógłbyś mi podać ten plaster a nie się oblizujesz?!- Warknęłam. Czy ja jestem...? Nie.
- Proszę bardzo- Podał mi plaster. I znów te jego oczy.
- Co ci się stało?- Zapytała Sasha.
- Jakieś gówna są na dnie- Po chwili się zaśmiali. Nakleiłam starannie plaster.
- A właśnie Harry to jest Skylar, Skylar to jest Harry.- Podałam mu rękę. Była.... fajna.
- Zimna- Powiedział cicho i puścił mi oczko. Zmroziłam go spojrzeniem. Dobrze wiedziałam o co w tym chodzi.
- Jak Donna z Maxem?- Zmieniłam temat na co Harry się zaśmiał.
- Sama zobacz.- Spojrzałam na jezioro. Co?! Czy on oszalał przecież aż tak dobrze nie umie pływać a ona to już w ogóle.
- Czy ich....
- Może lepiej byłoby gdybyś jednak do nich popłynęła?
- Czemu ona?- Zapytał Harry.
- Harry ona była ratowniczką i to ona zawsze ratuje nas. To znaczy dziewczyny.- Zaśmiałam się.
- Założę się że nawet na główkę nie umie skakać- Ten człowiek zaczyna mnie denerwować.
- Chcesz się przekonać?- Pokiwał głową. Poszłam na pomost. Wzięłam rozbieg ponieważ lubiłam wpadać do wody z większą prędkością. Lubiłam wyzwania. Pamiętałam o wszystkim. Ręce prosto, głowa między ręce, prawa noga do tyłu, lewa stabilna, stopy na końcu pomostu. Musiało wyjść idealnie. Gdy wpadłam do wody od razu po chwili znalazłam się na powierzchni. Popłynęłam stylem kraula po Donne. W mgnieniu oka byłam obok niej.
- Czy ty jesteś chory?- Zapytałam Maxa
- My się świetnie bawimy.
- Zaraz cię tu utopie.- Donna umiała pływać ale nie miała aż tyle siły. Pozwoliłam jej więc samej płynąc do momentu aż się nie zmęczy.

- Zaraz jedziemy- Oznajmiła Margaret. Nie dziwię się musiały być wykończone uciekaniem przed chłopakami. Gdy one walczyły ja leżałam i się opalałam.
- Alex już przyjechał- Powiedziała Emma. Zaczęłam się pakować.
- Ymmm... Sky dla ciebie nie ma miejsca
- Co?!
- Sasha musi jechać...
- A u chłopaków?- Przerwałam jej.
- Nie ma. Nie zostaniesz sama.- Spojrzałam na Harrego który bezczelnie się szczerzył.
- Pa!- Krzyknęły i mnie opuściły. Opadłam na koc.
- Dlaczego?- Wymamrotałam pod nosem. Był przystojny ale był Sashy a ja miałam Zayna. Nagle poczułam kogoś nad sobą. Otwarłam oczy które były przed chwilą zamknięte. No dobra on jest cholernie przystojny i czarujący.
- Zejdź ze mnie- Zaśmiałam się. Próbowałam go zepchnąć ale nie szło.
- Jeśli pójdziesz ze mną na piwo.
- Ah tak? Upijesz mnie i zaprowadzisz do łóżka.
- Żebyś wiedziała- Zaśmialiśmy się.
- Chyba nie mam wyjścia- Powiedziałam a on ze mnie zeszedł. Kurcze to chyba źle że miałam motylki c'nie? Założyłam spodenki.
- Jak dla mnie możesz iść w stroju- Popchnęłam go tak że obalił się na koc. Górę od stroju miałam jeszcze mokrą więc nie zakładałam bluzki. Wyjęłam telefon z torby.

Do: Mama
Wszystko w porządku? Będę później jeśli mogę. 

Od: Mama
Tak. Możesz wrócić nawet rano ;) 

O nie. Rano mamusiu to ja nie wrócę.  Zlustrowałam Harrego od dołu do góry. Wywołało to u mnie przygryzienie wargi. Strasznie lubię przystojnych chłopaków. Zaraz otrząsnęłam się z transu. Położył swoją dłoń na moją talię.
- Ej masz Sashe!- Parsknął. Usiadłam pod parasolem a on poszedł po piwo. Oczywiście ja poprosiłam z sokiem.
- Trzymaj- Podał mi kufel.
- Dzięki. Ile mam ci oddać?
- Chyba sobie żartujesz?
- Nie
- Nic mi nie oddawaj przecież to tylko piwo.- Przewróciłam oczami. Upiłam łyk piwa.
- Po co mnie tu przyprowadziłeś?
- Żebyśmy nie tracili czasu dopóki nie przyjedzie po nas mój kolega
- Aha
- Chcesz loda?
- Yhym- Uśmiechnął się. Śledziłam go wzrokiem. Ah tak się ruszał..... Uderzyłam się w głowę.
- Nie musisz mi oddawać- Podał mi loda śmiejąc się.
- Dzięki- Zaczęłam jeść loda. Był bardzo dobry. Cytrynowy. Mój ulubiony. Zaczęłam się śmiać.
- Coś  nie tak?
- Nie- Opanowałam się. Tym razem to on zaczął się śmiać.
- Z czego tak rżysz?- Zapytałam
- Masz tu coś- Pochylił się i zlizał z mojego nosa lód. Zachichotałam. Motylki... znowu motylki. Pochyliłam głowę żeby nie zauważył że się rumienię.
- Teraz ty- Mrugnął. Specjalnie pobrudził się lodem. I to jeszcze gdzie. Na ustach.
- Pfff...
- No dalej.-  Wypiłam kolejne piwo. Nie pamiętam już które. Pochyliłam się i delikatnym całusem pozbyłam się loda z jego ust.

Cały czas świetnie się bawiliśmy. Było bardzo wesoło. Może też trochę przez to ze Harry mnie upił. Na prawdę byłam pijana. Szliśmy właśnie do samochodu kolegi. Harry trzymał mnie w talii.
- Upiłeś mnie. Udało ci się- Zaśmiał się.- Który to raz hmm?- Zaśmiał się i odblokował auto. Zaraz zaraz przecież mieliśmy wracać z jego kolega.
- Wskakuj
- Ale mieliśmy jechać autem twojego kolegi. Okłamałeś mnie!- Stałam obrażona.
- Wejdź albo inaczej nie wrócisz do domu.- Poddałam się i wsiadłam do jego auta. Nie był to luksusowy samochód powiedziałabym nawet 'stary grat'.

Byliśmy już na mojej klatce. Wchodziłam po schodach do mieszkania.
- Ciii... czekaj- Stanęłam i położyłam rękę na jego klatce. Zaśmiałam się. Nie kontrolowałam się przez te procenty. Szukałam w torebce kluczy.
- Mam! Ale nie wejdziesz... upiłeś mnie ale...- Zaśmiał się.
- Masz takie słodkie dołeczki- Położyłam palce na jego dołeczki w policzkach. Zaśmiał się i otworzył drzwi za mnie.
- Nie wchodź!- Po chwili trochę oprzytomniałam. Cofnął się do tyłu.
- Pa- Powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Weszłam do środka zamykając za sobą drzwi. Sciągłam buty.
- Jestem mamo!
- Ooo.. ktoś tutaj zabalował i jaki wesoły. Czyżby Skylat spędziła wieczór z chłopakiem?
- Mamo....- Poszłam do pokoju i położyłam się w ubraniach na łóżku. Dzięki Harry. Upiłeś mnie i teraz nawet nie mogę się podnieść żeby pomóc mamie. Zabije cię.


_________________________________________________________________________________

O to pierwszy rozdział jak się podoba?

Czytasz = komentujesz



3 komentarze:

  1. Super myszko... Kocham Kocham Kocham Kocham :-* chce next :-P w koncu przeczytalam do konca :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow coś niesamowitego :* Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha. Ostatnie zdanie mnie rozwaliło. Co do bloga to jest super ale bardziej podoba mi się niebezpieczny Harry w twoim drugim opowiadaniu ;D. Ależ dziewczyno ty masz do lokowatego słabość xD. 3 blogi i to o jednym chłopaku. Nieźle, nieźle. xD

    OdpowiedzUsuń