Z dedykacją dla mojej przyjaciółki Tyci :P która dzielnie czyta te wypociny i uważa je za swój ulubiony blog :*
Miłego czytania!
_____________________________________________
Szybko oderwałam się od Harry’ego. Poznałam ten głos.
Należał do mojej przyjaciółki Margaret. Nie wiedziałam co robić.
- Co wy do cholery robicie?!- Krzyknęła Margaret. Już po
chwili znalazła się obok mnie. Chwyciła mnie za rękę i odciągnęła od chłopaka.
Zachwiałam się na nogach. Ciągła mnie w stronę wyjścia. Cały czas potykałam się
o swoje nogi. Rozkazała mi zostać w tym samym miejscu w którym właśnie się
znajduję. Ona w tym czasie poszła po Mike i Maxa którzy mieli nad odwieźć do
jej domu. Chciałam napisać do mamy ale kompletnie nie wiedziałam gdzie
zostawiłam torebkę z wszystkim. Próbowałam odtworzyć sobie wszystkie momenty
pomijając wątek z Harrym żeby móc znaleźć torebkę. Sasha. Miała moją torebkę.
Zaczęłam iść lekko się chwiejąc na wysokich szpilkach. Próbowałam znaleźć lożę
w której jest nasza paczka. Szłam przepychając się przez ludzi którzy tępo
stali albo tańczyli.
- Sasha masz moją torebkę.- Powiedziałam wpatrując się tępo
w dziewczynę. Obok niej był Harry który łasił się do niej jak kot. Mój rozum
mówił że to dupek lecz serce płakało na widok tego. Czułam ból. Co ja sobie
wyobrażałam? Jak mogłam się tak upokorzyć? Przysięgam że już nigdy nie tknę
tego procentowego gówna.
- Wszystko w porządku?- zapytał Erick gdy nie odrywałam
wzroku od Stylesa. Zauważyłam że Sasha już od pewnej chwili podaje mi torebkę. Do
moich oczu napłynęły łzy. Sądziłam że to coś zmieni? Ale dlaczego tak sądziłam
skoro jest on dla mnie bezwartościowym gównem? Brzydzę się. Nie jego, siebie.
Zrobił ze mnie dziwkę którą z resztą mnie nazwał. Mój żołądek zaczął się
przewracać. Wyrwałam torebkę z jej rąk. Zdjęłam buty i poszłam do Margaret.
- Gdzieś ty była?!
- Poszłam po torebkę- Chwyciła mnie za rękę i wyprowadziła z
klubu. Uderzyła we mnie fala świeżego powietrza. Czułam jak jakaś nie znana
ilość promili ulatnia się ze mnie. Wsiadłam na skuter Mike i ruszyliśmy.
U Margaret nie było nikogo w domu. Całe szczęście. Weszłyśmy
po schodach do jej pokoju. Na dwuosobowym łóżku leżały porozwalane ubrania i
kosmetyki. Moja przyjaciółka szybko podbiegła i zaczęła sprzątać. Usiadłam na
rogu łóżka i wyjęłam telefon. Literki trochę mi się rozmazywały ale dałam rade
wysłać mamie smsa że wrócę jutro. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam
szlochać. Nie lubiłam płakać. Jednak myśl o tym co zrobiłam była tak
przytłaczająca że nie szło się opanować. Nie martwiło mnie to że zdradziłam
Zayna lecz to z kim. Jak mogłam być tak naiwna? Powinnam go odepchnąć a nie
zacząć całować. Czuję się jak skończona idiotka.
- Ej. Spokojnie- Przyjaciółka objęła mnie swoimi chudymi
rękoma.
- Jestem naiwna. Czuję się jakbym się z nim przespała.
- Wiesz mi dużo nie brakowało. – Westchnęłam. Wyswobodziłam
się z jej uścisku. W ubraniach położyłam się na łóżku.- Miałaś dużo szczęścia.
- Dlaczego?
- Bo to byłam ja a ja nikomu nie powiem. Po za tym Sasha
szukała Harry’ego i chciała iść ze mną ale powiedziałam że ma zaczekać bo może
sam przyjdzie.
- Uff. Dzięki.
- Pamiętaj że mimo tego że ma na niego tak zwanego focha to
jest o niego cholernie zazdrosna i chyba by zabiła gdyby jakaś dziewczyna go
całowała.
- Czyli już nie żyję no i ten stos innych dziewczyn?
- Oj tak. To będzie katastrofa.
- Zdecydowanie.
- Idź spać.
- Odwieziesz mnie jutro do domu? Muszę się uszykować bo
przecież jadę do babci. Bynajmniej nie będę musiała oglądać krzywej mordy
Harry’ego.
- Tak zawiozę cię. To możesz mi wytłumaczyć dlaczego
całowałaś tą krzywą mordę?
- Nie mam konkretnego wytłumaczenia- Zamknęłam oczy a
Margaret wyszła z pokoju.
*Następny dzień*
Przetarłam zaspane oczy. Usiadłam na łóżku i rozciągnęłam
się. Byłam w sukience którą miałam wczoraj na sobie. Mojej przyjaciółki obok
mnie nie było. Poszłam do łazienki która znajdywała się w jej pokoju. Gdy
zobaczyłam się w lusterku aż się przestraszyłam. Szybko się obmyłam i zmyłam
rozmazany makijaż. Przeczesałam długie blond włosy i poprawiłam sukienkę którą
z chęcią bym zdjęła. Wróciłam do pokoju. Chwyciłam do ręki telefon a następnie
odblokowałam go i spojrzałam na godzinę. 12:06. Nie miałam żadnej wiadomości.
Wzięłam swoje buty oraz torebkę i zeszłam na dół. Na szczęście nie
potrzebowałam tabletki na ból głowy i nie miałam kaca. W kuchni zastała mnie
niespodzianka. Otóż moja przyjaciółka robiła śniadanie wraz z jakimś uroczym
brunetem. Odchrząknęłam by mnie zobaczyli.
- Cześć Sky. Jak się spało?
- Muszę przyznać że masz wygodne łóżko.- Uśmiechnęłam się i
oparłam o ścianę. Uroczy brunet odwrócił się i moim oczom ukazał się Max.
Ostatnio dużo czasu ze sobą spędzają.
- Wczoraj byłaś nieźle schalana.
- Wiem Maxio. Przysięgam że już nigdy tego nie tknę.- Obydwoje
się zaśmiali. – Wróciłeś potem na imprezę?
- No a co?
- Nie nic. Działo się coś ciekawego?
- Żebyś wiedziała.
- No mów- Chłopak usiadł przy stole i bacznie mnie
obserwował. Jego wyraz twarzy był trochę zdenerwowany i przepełniony śmiechem.
- Styles upił się gorzej od ciebie i prawie nie kontaktował.
Najlepsze było jak do Sashy powiedział Sky.- Wszystko we mnie zaczęło drżeć z
zdenerwowania i obrzydzenia. – Ciekawi mnie tylko dlaczego akurat ty?
- Może miał halucynacje.
- Przecież wypił alkohol a nie zjadł grzybki halucynogenne.-
Przewróciłam oczami a Margaret się zaśmiała. Musiałam czekać aż zjedzą by mnie
mogła odwieźć. Gdy nadeszła ta niebiańska chwila Max został w domu a my
ruszyłyśmy w stronę mojego mieszkania. Bod blokiem nie było nikogo znajomego bo
pewnie odsypiają imprezę.
- Dzięki- powiedziałam i pocałowałam w policzek. Uśmiechnęła
się i ruszyła z powrotem do siebie. Od kluczyłam drzwi do klatki i wspięłam się
do moich drzwi.
- Jestem- Powiedziałam przekraczając próg mieszkania.
Weszłam w jego głąb i zobaczyłam mamę siedzącą na kanapie w salonie.
- Byłaś u Zayna?
- Nie u Margaret. Upiłam się jak świnia na imprezie.- Mama
zaśmiała się.
- A już myślałam że nie potrafisz szaleć.
- Mamo jesteś nie możliwa. Inna mama skopała by mnie słysząc
to.- I znów usłyszałam jej uspokajający śmiech. Był taki czysty i jedwabisty. –
Jak książka?!- Krzyknęłam z pokoju. Wzięłam wygodne ubrania i skierowałam się
do łazienki.
- Dobrze- Odpowiedziała mama która właśnie przełączała programy
w telewizji. Wzięłam kąpiel a następnie przebrałam się w uszykowane ubrania.
Zrobiłam delikatny makijaż i wyszłam z łazienki. Skierowałam się do pokoju w celu spakowania potrzebnych rzeczy. Po pół godziny byłam gotowa.
Zrobiłam delikatny makijaż i wyszłam z łazienki. Skierowałam się do pokoju w celu spakowania potrzebnych rzeczy. Po pół godziny byłam gotowa.
- Idę. Bądź mamo ostrożna. Pa- Pożegnałam się całusem w polik
i wyszłam z mieszkania. Cała w skowronkach zbiegłam ze schodów. Ten dzień
należy do jednych z najfajniejszych. Chyba wiecie czemu? Tak na wszelki wypadek
powiem. Nie widziałam lokowatego. Torbę narzuciłam przez ramię i szłam powoli
ale rytmicznie. Gdy przechodziłam przez park. Zobaczyłam Sashe przy drzewie.
Promienie ogrzewały jej twarz.
- Hej Sky!- Zaczęła krzyczeć. Zatrzymałam się. Uśmiech nie
znikał mi z twarzy. Podeszła do mnie i przytuliła mnie.
- Cześć- Odpowiedziałam.
- Dokąd się wybierasz?- Zmierzyła mnie wzrokiem
- Idę na wakacje.- poruszyłam ramionami. Poprawiłam torbę
która lekko się zsunęła.
- W takim razie miłych wakacji i już cię nie zatrzymuję.
Pa!- Krzyknęła odchodząc. Ciekawe gdzie podział się jej chłopak. Może odsypia
wczorajszą imprezę.
Gdy doszłam do babci zadzwoniłam do drzwi poczym sama
otworzyłam je i weszłam do środka. Nie zdejmowałam butów ponieważ babcia
wyzwałaby mnie za to. U niej nie liczył się porządek co nie znaczy że nie
sprzątała. Liczył się u niej komfort i swoboda. To w niej lubiłam. Była taka…
na luzie? To chyba odpowiednie określenie. Gdy znajdowała się z młodszymi
świetnie wczuwała się w ich towarzystwo. Czasem była zabawna a czasem zbyt
ciekawska. Lubiła również szpiegować i podsłuchiwać. Czasem usłyszała to czego
nigdy nie powinna. Rzuciłam torbę na kanapę w salonie i skierowałam się na
taras z tyłu domu. Ujrzałam babcię i dziadka. Starsza kobieta podlewała kwiaty
natomiast jej małżonek czytał świeżą gazetę.
- Witajcie- Powiedziałam z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
Babcia oderwała się od podlewania kwiatów natomiast dziadek w tym samym
momencie odłożył gazetę i spojrzał w moją stronę.
- O moja ulubiona wnuczka przyszła!- Krzyknął dziadek
wstając. Przytulił mnie a uśmiech nie znikał z jego twarzy. Jak byłam mała mama
z babcią siadały właśnie na tym tarasie i piły herbatę a ja z dziadkiem
chodziłam karmić zwierzęta. Po prostu zawsze mu towarzyszyłam.
- Już myślałam że nie przyjdziesz- Uścisnęła mnie babcia.
- Ale jestem- uśmiechnęłam się. Usiadłam obok dziadka.
- Wprowadziliśmy małe zmiany w twoim pokoju. – powiedziała
babcia patrząc na dziadka. Wstałam uśmiechnięta. Poszłam sprawdzić jak teraz wygląda mój pokój.
Otworzyłam drzwi. Zmienił się kolor ścian. Wcześniej żółte teraz jasno
niebieskie. Zostało wymienione łóżko i doszło jeszcze jedno. Obydwa dwuosobowe.
Ostatnim elementem który się zmienił to lampka nocna.
- Nie musieliście.
- Sądziliśmy że przydałoby się tu trochę odnowić.
- Po co drugie łóżko?
- Tak na wszelki wypadek- pokiwałam głową. Do domu jak
opętany wpadł Sandy. Od razu na mnie naskoczył i domagał się pieszczot.
Zaczęłam go głaskać i drapać za uchem.
O godzinie 17: 06 wróciłam ze spaceru z Sandy. Napotkałam
starych znajomych. Kupiłam przy okazji w sklepie bułki i słodycze.
- Jestem- Powiedziałam wchodząc do domu.
- To dobrze- Usłyszałam głos babci dochodzący z kuchni.
- Kupiłam bułki.- powiedziałam kładąc siatkę na stół.
- Nie musiałaś
- Ale chciałam- uśmiechnęłam się. Usiadłam na krześle przy
stole. Wpatrywałam się w okno które było tuż obok mnie. Babcia uparła się że
uszykuje bułkę. Tępo patrzyłam w okno. Jakby zaraz miał się stać cud. Po chwili
pod nasz dom podjechał Range Rover. Nie znałam auta. Sądziłam że ktoś po prostu
tu zaparkował. Spojrzałam na babcię która odwróciła się na dźwięk auta.
Podśmiechiwała się pod nosem. Spojrzałam w okno i zobaczyłam blondyna. Znanego
mi blondyna. Wysiadał z auta. Miał na sobie białą koszulkę i czarne spodnie z
złotymi zamkami na łydkach. Do tego białe adidasy. Poczułam motylki w brzuchu.
Niall Horan. To on jest bohaterem opowieści której wam tak długo nie chciałam
opowiedzieć. Nadszedł czas. Rok temu gdy poszłam do babci nocować na wakacje poznałam
właśnie Nialla który został zaproszony przez babcię. Był wnukiem dziadka
kolegi. Był tu już kiedyś i bardzo mu się spodobało. W tedy został właśnie
zaproszony. Na początku w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Z każdym dniem
okazywało się że mamy dużo wspólnych tematów. Zawsze się śmialiśmy, zawsze
byliśmy nie rozłączni. Wszystko zaczynało się przeradzać w coś wspaniałego. W
tedy nazywałam to miłością. Było nam razem dobrze. Zaczynało się od pierwszego
dotyku naszych dłoni a kończyło na gorących pocałunkach. Nie mogłam mu dać
żadnej nie pozytywnej cechy. No może było coś. Wyżerał mi jedzenie. Był
wyjątkowy nie tylko że posiadał każdą pozytywną cechę i był tak nieziemsko
przystojny. To z nim w zeszłe wakacje straciłam dziewictwo. Nie żałuję. Niall
jest wspaniałym człowiekiem. O tym incydencie wie babcia, dziadek, mama i
Margaret z Donną. Jednak wakacje kiedyś się kończą. Musieliśmy to przerwać.
Pożegnanie było ciężkie. Urwał nam się kontakt. Teraz nie nazywam tego miłością
tylko zauroczeniem. Nie wiem co to miłość i nie wiem czy kiedykolwiek się
dowiem.
- Idę się przejść- Oznajmiłam pośpiesznie wstając. Babcia
chciała mnie zatrzymać ale wybiegłam przez taras. Przeszłam ogródek następnie
obszar pokryty trawą i doszłam nad rzekę. Jak miałam spojrzeć mu w oczy? Babcia
wszystko ukartowała. Cały czas uważała że pasujemy do siebie. Tyle wspomnień…
Już o tym zapomniałam choć długo ubolewałam. Nie zdradziłam Zayna. Akurat w
tedy byliśmy po naszej największej kłótni. Daliśmy sobie czas. Po wakacjach i
kilka tygodni później zaczął mnie przepraszać a ja z litości do niego wróciłam.
Mogłam nie wybiegać z domu. Przywitałabym się na spokojnie a tak będę miała
swoje wejście. Ruszyłam w stronę domu
gdy usłyszałam szczekanie Sandy. Poszłam za dźwiękiem. Nie daleko był kot.
Wszystko jasne. Lubiłam bardzo koty i postanowiłam postawić się w jego obronie.
Kot spłoszył się. Chciałam chwycić Sandy za obrożę ale zaczął biec za
zwierzęciem. Zostałam pociągnięta. Kompletnie zapominając że jest tu nagły spad
do wody pobiegłam za nim. Sandy sprytnie uniknął wpadnięcia do rzeki. Ja
niestety nie miałam tyle szczęścia. Mam się tak pokazać Niall’owi? Wyszłam z
wody. Zaczęłam iść do domu a Sandy bacznie za mną.
- Co żeś narobił?- Powiedziałam do psa. Często mówiłam do
zwierząt. Niall zawsze się ze mnie nabijał. Pies spuścił głowę. Stwierdziłam że
pewnie babcia poczęstowała Nialla kanapką i siedzą w kuchni. Weszłam tylnym
wejściem. Czyli przez taras. Obok znajdował się pokój więc udało by mi się
zostać nie zauważoną. Otworzyłam zasuwane drzwi i stanęłam jak wryta gdy w
salonie siedział Niall z babcią.
- Dziecko co ci się stało?- Wiedziałam że to powie.
Oczywiście babcia również jest troskliwa. Spojrzałam na siebie. Nie wyglądałam
ładnie. Spojrzałam na Nialla a raczej na jego uzależniające oczy. Były takie
cudowne. Patrzył na mnie i śmiał się.
- To przez niego- Wskazałam palcem na Sandy’iego. Babcia
zaczęła się śmiać. Spojrzałam na wskazane palcem miejsce i zobaczyłam że psa
nie ma. Wyszłam na idiotkę.- Sandy…- Zobaczyłam ich miny i postanowiłam
skłamać- Naszła mnie ochota kąpieli w ciuchach- Powiedziałam z kpiną. Zaczęłam
iśc do pokoju.
- Sky nie przywitasz się z Niall’em?
- Nie- Odpowiedziałam surowo. Ich miny były bezcenne-
Żartuję. Przebiorę się i zaraz dam mu w twarz.- Zachichotałam a babcia posłała
mi mordercze spojrzenie.
- No co?
- Idź już, idź- powiedziała po czym usiadła na kanapie.
Weszłam do pokoju. Zaczęłam grzebać w torbie. Po chwili wyciągnęłam suche
ubrania i poprawiłam wygląd.
Wyszłam z pokoju i podeszłam do Nialla.
Wyszłam z pokoju i podeszłam do Nialla.
- Cześć- Podałam mu rękę. Spojrzał na mnie swoimi błękitnymi
do szaleństwa oczami. Z smutkiem wymalowanym na twarzy podał mi rękę. Poszłam
do kuchni. Byłam głodna i miałam zamiar zjeść bułkę. Przeszukałam całą kuchnię
a po nich ani śladu.
- Sky czego szukasz?
- Moich kochanych bułeczek
- Twoje kochane bułeczki zwiedzają żołądek Nialla- Babcia
zaśmiała się. Zaczyna się. Wzięłam do ręki broń którą był ręcznik i ruszyłam na
Nialla.
- A masz ty żarłoczno szarańczo- Babcia wybuchła śmiechem a
ja uderzałam ręcznikiem Nialla. Poczułam ręce na talii. Zostałam przyciągnięta
a raczej położona na kolanach Nialla. Zaczął mnie łaskotać. Wybuchłam nie
pohamowanym śmiechem
- A masz ty wredna kobieto!- Przedrzeźniał mnie. Śmiałam się
i wiłam gdy Niall maltretował mnie.
- Prz-prz-e-prasz-am- Wydyszałam ze śmiechu. Niall puścił
mnie i posadził obok. Spojrzałam na zegar który wskazywał godzinę 20:55.
Zjadłam chleb a następnie poszłam się umyć. Gdy wróciłam do pokoju Nialla nie
było. Wdrapałam się pod kołdrę i zamknęłam oczy. Gdy już prawie spałam drzwi zaskrzypiały.
Usłyszałam jak ktoś się skrada.
- Słyszę- powiedziałam. Odłożył coś na łóżko. Podszedł obok
mojego. Po chwili ugięło się pod jego ciężarem.- Ejjjjjjjjj. Wypad-
Powiedziałam a chłopak się zaśmiał.
- Co u ciebie? Jesteś z Zaynem?
- Pracowałam w Nando’s ale mnie zwolnili. Wczoraj schlałam
się na imprezie. Mam ogólnie nie miłe wspomnienia po niej. Tak jestem z Zaynem
ale akuratnie znów jesteśmy po kłótni.
- Uwielbiam Nando’s. Masz malinkę.
- Co? Gdzie? Jak?- Zerwałam się z łóżka do lustra. Na mojej
szyi widniała dość okazyjna malinka. Tylko nie to. – Cholercia- Weszłam z
powrotem do łóżka.- Co u ciebie Niall?
- Życie się toczy.- Niall mieszkał w stolicy i miał dość
bogatych rodziców.- Przepraszam Sky. Zachowałem się jak dupek. Nie odezwałem
się do ciebie. Zadzwonił bym gdyby nie mój telefon który wypadł mi z kieszeni i
wpadł do błota.
- Oh Niall. Nie przejmuj się. Nie żywię do ciebie urazy-
Pogładziłam jego policzek. Położył swoją rękę na mojej talii i przyciągnął mnie
do siebie. Od niego tętniło ciepło, ode mnie zimno. Czułam jak jego klatka
spokojnie unosi się i opada. Podniosłam głowę i wtopiłam się w jego oczy.
Patrzyły na mnie z takim żalem, pożądaniem. Przysunęłam się bliżej. Musnęłam
jego wargę. Oddał pocałunek i po chwili mogłam przypomnieć sobie ich smak. Był
wyjątkowy. Smakowały idealnie. Nasze języki zaczęły walkę. Usiadłam na nim
okrakiem. Nie odrywaliśmy od siebie ust. Moje ręce ciągły Horana za farbowane
włosy. Nie wydobywał z siebie jęków. Nie tak jak Harry. O Boże czy ja ich
właśnie porównałam? Jego ręce przyciągały mnie bliżej.
- Tęskniłam- Powiedziałam kładąc się obok niego. Objął mnie
ramieniem.
- Ja tez Sky. Brakowało mi twojego głosu, uśmiechu, śmiechu,
oczu, łez szczęścia, twoich słodkich ust, pocałunków, twoich rąk, twojego
zapachu. Brakowało mi każdego elementu twojego ciała. Nawet tego najmniejszego.
- Jesteś taki… idealny?- Pocałował moją głowę.
- Śpij.- powiedział przytulając mnie mocniej. Jego zapach
był jak nałóg. Nie szło się od niego uwolnić. Nie tylko zapach. On cały był
moim nałogiem. Gdy tylko go widziałam traciłam głowę.
________________________________________
Dziękuję że przeczytałeś :*
Jak widzicie w końcu pojawił się Niall. Co o nim uważacie? Co sądzicie o Harrym?
3 komentarze= next
A ja ale słodko ... :)
OdpowiedzUsuńDziekuje moja myszko za dedyk :-* ugh.... no jest kolejny rozdzial do mojego ukochanego bloga :-* mua
OdpowiedzUsuńHmm... co ja sadze o Harrym no wiesz jest sexy, ale tez troche z niego goracy kochanek a Niall o boze mam do niego slabosc.... kumasz kocham Nialla w tym opowiadaniu awww,,ohhhh i tak dalej .... takie z niego ciasteczko, i jeszcze cos waznego byl pierwszym chlopakiem z ktorym Sky sie przespala wiec .... jest moc w Niallu Horanie.... Buziaczki
Ps..Pamietaj czekam na next
Ps x2 .... czekam na goraca scenke .... juz niedlugo :-*
Och, cudowne jak zawsze.
OdpowiedzUsuń