sobota, 5 października 2013

Rozdział 19

 W poprzednim rozdziale trochę źle ujęłam jeden wątek. Gdy Sky biegła uciekając z domu Harry'ego to wpadła na Zayna :) Zapraszam do czytania.

Możecie włączyć ---> http://www.youtube.com/watch?v=-EQ6eHeBrhM
________________________________

Ziemia się kręci ale czas stoi w miejscu. Zegary tykają ale tylko dla żywych dusz. Moja nie odeszła ale została tam gdzie jest jej dobrze. Siedzę i płaczę. Boli mnie klatka piersiowa, twarz a oczy szczypią. Nasza miłość była jak cegły. Zdobywaliśmy kolejne by stworzyć nasz dom. Zapomnieliśmy o fundamencie. Szczerości. Moje kłamstwo było zarazą. Teraz cegły popękały i wszystko runęło. Zostało ich tylko kilka. Mogę je zniszczyć albo spróbować coś stworzyć ale nie mam siły. Jestem jak morze po sztormie. Moje ciało zmieniło temperaturę. Jestem zimna ale nie zwracam na to uwagi, jestem bezsilna ale to nic takiego, jestem nieobecna ale to normalne, jestem stęskniona i spragniona ale to normalne. Kolejny napad płaczu i stos chusteczek wokół mojego skulonego ciała. Jest nad ranem a ja w ogóle nie śpię. Nie jem, nie piję, nie żyję.
- Sky kochanie nie śpisz?- Słyszę głos rodzicielki. Przytula mnie swoimi ramionami. Są dziwnie ciepłe. Dopiero teraz zauważyłam że drżę. Wszystko obija się echem ale jestem w stanie usłyszeć że do pokoju wbiega babcia.
- Powinniśmy zadzwonić do Nialla- Nie robi to na mnie wrażenia. Zostałam wyprana z uczuć. Zależy mi tylko na nim. Zdradził mnie. Powinnam go nienawidzić ale nie mogę. Rozpaczam nad swoją głupotą. Jak mogłam odejść. Jestem zła! Przynoszę pecha! Jestem jak ciemność pozbawiająca szczęścia. Tam gdzie jestem ja jest kłamstwo. Wszyscy udają. Pozbawiam ich swobody. Nie mogę tak żyć. Męczę się cierpieniem. Zdobywam w sobie siłę. Chcę krzyczeć ale moje gardło jest zaschnięte. Niczym pustynia. Zaczynam przeklinać wszystko. Chce śmierci ale szkoda mi tej małej istoty. Tylko ona trzyma mnie przy życiu. Dlaczego gdy pytałam się wszystkich o miłość nikt mi nie powiedział że jest tak trudna i bolesna? Pewnie i tak bym poszła na głęboką wodę. Czy żałuję że kocham? Moje myśli są za trudne. W końcu mój mózg myśli tylko o nim i o wszystkim z nim związanym. Zastanawiam się czy w ogóle na to zasługuje? Może pojechał do Sofii i kompletnie o mnie nie pamięta?
- Sky!- Słyszę krzyk ale to naprawdę mnie nie interesuje. Mam ważniejsze sprawy. Wstaję i nagle czuję tą bezsilność. Wstrzymuję na bardzo długo oddech. Obraz lekko mi śnieży ale to nie problem. Zaczynam się martwić gdy moje kończyny okazują się być jak marionetki. Giętkie. Jakaś siłą przyciska mnie do łóżka. Zostaję okryta kołdrą i zmuszona do snu.
 *
Patrzę na telewizję udając skupienie i zainteresowanie. Pamiętam sytuację z nocy. Na szczęście teraz jest lepiej. Pogrążona jestem w swoich myślach ale tyle nie płaczę i moje ciało bynajmniej reaguje na bodźce. Okryta jestem puchowym kocem. Patrzę w okno i widzę go. Nie mrugam bo boję sie że zniknie. Uśmiecham się a nagle on znika i teraz już wiem że moje życie jest skazane na brak jego. Zaczynam szlochać a obecne choć dalekie towarzystwo spogląda na mnie .Chowam twarz w dłoniach upokorzona swoją wielką słabością. Drżę pod wpływem mojego gorzkiego płaczu. Jest w nim mój cały ból. Mama mnie przytula i słyszę że ona też płaczę. To musi ją boleć. Nie powinnam była tu przyjść. Serce minie boli gdy pomyślę jak ona przeżywa mój ból. Okręcam twarz.
- Nie płacz mamo- Chrapię bo moje gardło piecze i uciska. Wyginam swoje ciało gdy maleństwo okręca się mocno mnie przy tym uderzając. Wydobywa się z moich ust krzyk. Spowodowany bólem. Boli bo odeszłam i boli bo sprawiam cierpienie. Wszyscy są jakby pogrążeni w żałobie. Odeszłam. Serce mi staje gdy słyszę dzwonek do drzwi. Nie chcę by ktoś mnie widział taką. Babcia lekko się garbiąc idzie otworzyć drzwi. Znika za ścianą. Słyszę przekręcanie zamka w drzwiach. Chwila ciszy a potem krzyk. Wzdrygam się. Słyszę jego głos. Zamykam oczy i słyszę go nadal. Chcę się wyrwać z uścisku i iść ale przeszywa mnie ból w kręgosłupie. Nogi są jak galaretka i prawie ich nie czuje. Ręce znikają. Mama postanowiła dołączyć do rozmowy. On tu jest. Musze go zobaczyć. Mruczę gdy boli mnie brzuch. Jestem kompletnie nie odpowiedzialna. Jestem w ciąży. Zagrażam dziecku swoim zachowaniem i stanem. Przytrzymuję się ławy gdy staję. Daję krok i słyszę głośne strzykanie moich kości. Mówię sama do siebie ' Dasz radę' Stawiam kolejny krok. Lekko się chwieję. Gdy wykonuję trzeci krok upadam na ziemie. Nie wiem czy płaczę. Nic nie czuję. Pragnienie go jest tak wielkie że nie daję za wygraną. Jestem na czworakach a potem dziwnym ale skutecznym sposobem staję na nogach. Przytrzymuję się ściany i ciężko oddychając idę ku drzwiom. Oddycham z ulgą ale w moich żyłach płynie strach. Chcę nadusić na klamkę ale moje palce nie chcą się poruszyć. Uderzam więc ręką. Drzwi otwierają się i widzę go. Jak zwykle białe trampki, obcisłe spodnie i urocze loki. Szkoda tylko że ja wyglądam jak śmierć. Okręca głowę i z zmarszczką na czole spogląda na mnie. W jego oczach pojawia się ból a usta lekko otwierają. Odzyskuję małe źdźbło siły i idę do niego. Boję sie że zniknie. Dotykam opuszkami palców jego twarzy a gdy nadal tu jest napieram na niego swoim kruchym ciałem.
- Jesteś taka zimna- Słyszę jego głos przy uchu. Po moim kręgosłupie przebiega dreszczyk. Drzwi się zmykają i wiem że dwie cenne mi kobiety zostawiły nas samych. Wbijam paznokcie w jego plecy. Przypominam sobie jego cały nastrój i straszny sms. Otwieram buzię ale żaden dźwięk nie wydobywa się z moich ust. Przyciska mnie jeszcze bliżej i przytula tak że czuję ciepło.- Sky
- Zdradziłeś mnie- Szepczę.
- Nigdy bym tego nie zrobił
- Zdradziłeś mnie- Powtarzam.
- Kocham cię- Sercu powraca dawny rytm.
- Myślałam że....
- Pozwól mi mówić- Patrzę co robi. Ściaga swoją kurtkę i zakłada ją mi. Następnie siada na bujanym krześle. Sadza mnie na swoich kolanach.- Moja miłość jest do ciebie czymś największym i nie jestem pewien ale uważam że nikt nie mógłby jej policzyć w każdej znanej jednostce. Nie mogę znieść świadomości że kiedykolwiek sprawiłem ci ból. Gdy teraz cię widzę chcę wbić sobie nóż bo nie zasługuję na ciebie. Nie wiem co się ze mną działo Sky ale wiedz że zrobiłem kilka szaleństw ale nie zdradziłem cię. Jesteś księżniczką w moim własnym królestwie.
- Kim jest Sofia?- Mówię. To jak bardzo zachwycił mnie tymi słowami jest nie do opisania. Czuję ciepło i w końcu zaczynam odczuwać że żyję.
- Sofia jest dziewczyną mojego przyjaciela. Poprosił mnie bym zawiózł ją na przyjęcie.
- Och- Chowam twarz w dłoniach. Zalewam się oskarżeniami że przeze mnie wszystko się potoczyło tak okropnie. A nie mówiłam że to co złe to ja?
- Kochasz mnie Sky?
- Tak- Mówię prawie nie słyszalnie.
- Wróć do mnie- Błaga. Mam wrażenie że zaraz zacznie płakać. Czuję wielki smutek i ból w jego głosie. Spoglądam w te zielone oczy i myślę że powinnam się zgodzić. Ignoruję moją podświadomość która krzyczy ' Jak się zgodzisz to będziesz naiwna Sky'
- Dobrze- Ściska mnie mocno i całuje. Czuję jak się unosimy.

Wracam do jego mieszkania w lepszym stanie. Chcę czuć że żyję i poczuć miłość. Sądzę że będzie nam dobrze ale czy to nie kolejne złudzenie?

______________________________

Witam moi kochani! Rozdział to kompletna porażka. Mam tego świadomość i mocno was przepraszam. Informuję że został jeden rozdział do kolejnej części. 
Zapraszam na trzeci blog który znajdziecie w zakładkach po prawej stronie. 
Zostawiajcie po sobie cokolwiek. 
Pozdrawiam i całuję

6 komentarzy: