Dzisiejszy dzień z pewnością nie wróżył nic dobrego, a raczej przeciwnie.
Wydawał się być najgorszym od czasu śmierci moich rodziców. Nieprzespana noc u
boku Darcy, a potem wizyta u lekarza rodzinnego, który oznajmił mi i Harremu,
że to grypa, ale nie taka jak wszystkie inne- znacznie groźniejsza- i dodał, że
choruje na nią teraz większość dzieci więc prawdopodobnie musiała to złapać w
przedszkolu. Odesłano nas do szpitala gdzie miały zostać wykonane badania.
Wołam żeby Dracy była pod dobrą opieką niż miałaby leżeć w domu.
- Prosimy do gabinetu- Podeszła do nas pielęgniarka. Poznałam ją po białym
fartuchu, bo gdyby go nie miała powiedziałabym, że to jakaś modelka. Miała
długie i zgrabne nogi- ogólnie była wysoka- miała promienny uśmiech, cerę bez skazy
i wzrok, który powalał zapewne nie jednego faceta, a wszystko przez intensywny
niebieski kolor jej tęczówek. Spojrzałam na Harry'ego i zastanawiałam się czy
go łapać, bo najwidoczniej i mojego Harry'ego trafił jej wzrok. Chwila, czy ja
właśnie pomyślałam 'mojego'? Och, chciałabym żeby był mój, ale teraz to zapewne
nie będzie. Pacnęłam go w bark by się otrząsnął.
- Fajna co?
- Harry nie wierzę, że mówisz to akurat teraz- Wzdycham, ale to nie oznacza,
że w głębi właśnie nie tonę w kałuży łez, bo mój rycerz na białym koniu ominął
mnie i podążył inną ścieżką do niebieskookiej.
- Nie bój się kochanie- Posadziłam Darcy na siedzeniu. Twarz miała bladą i
wyglądała jakby uchodziło z niej życie. Moja mała biedna Darcy. Blond piękność
wyjęła z szafki wacik oraz welflon. Gdy dziewczyna zaczęła wkuwać igłę pod
skórę, Darcy zaczęła płakać, a ja szeptałam jej uspokajające słowa. Mój wzrok
zatrzymał się na Harrym, który... płakał? Jeśli tak bardzo odczuwał cierpienie
Darcy i tak mocno go to bolało to było to niewiarygodnie słodkie i takie
fascynujące, ale jeśli robił to na pokaz to mam ochotę strzelić mu niezłego
liścia.
-Byłaś dzielna- Niebieskooka wręczyła Darcy naklejkę. Podniosłam ją z
siedzenia i trzymałam na rękach.
- Daj mi ją- Harry wziął Darcy na swoje ręce. Nie umknęło mi uwadze
spojrzenie blond piękności. Jej wzrok zeskanował Harry'ego, a na koniec
przygryzła wargę. A to suka. Dobrze, że tego nie widział.
- Płakałeś na pokaz czy naprawdę cię to ruszyło?- Pytam i patrzę na niego.
Powinnam już dawno pogodzić się z tym, że mam dziecko z najseksowniejszym
facetem na ziemi, ale nadal jakoś nie mogę.
- Co? Nie płakałem- Jego policzki stały się zaróżowione, już wiedziałam, że
nie robił tego na pokaz. Moje serce zrobiło kilka fikołków i zaśpiewało hymn (
What?! To zapewne przez mój dobry humor xD)
Zostaliśmy wysłani na oddział. Przypisano nas do pokoju numer cztery, w
którym nie było nikogo, a my za każdym razem wchodząc musieliśmy zakładać
ochraniające ubrania. Aktualnie siedzieliśmy przed pokojem, bo u Darcy byli
lekarze i prosili nas o opuszczenie sali.
- To moja wina- Westchnął Harry.
- To niczyja wina- Przytuliłam go.
- Martwię się o nią
- Ja też Harry- Ciągnę go za jego loki.- Cieszę się, że tu jesteś. Gdybym
miała przechodzić to sama...
- Proszę tylko nie to... Za każdym razem gdy tak mówisz dopada mnie straszne
poczucie winy
- Dobrze, że je masz- Odsuwam się od niego i zakładam ręce.
- Fajnie, że jesteś o mnie zazdrosna
- Wcale, że nie jestem
- I tak wiem, że jesteś aniołku- Aniołku? No cóż to brzmi całkiem słodko.
Poderwałam się na równe nogi gdy lekarz prowadzący wyszedł z pokoju.
- Coś wiadomo?- Pytam w panice.
- To grypa, atakuje głównie płuca. Po kilu dniach pojawia się groźny kaszel,
ataki duszenia w najgorszych przypadkach dochodzi do operacji- Słysząc te słowa
obraz zaczął mi się rozmywać i szybko usiadłam na krześle. Harry podbiegł do
mnie.
- Myślę, że nie muszą się państwo przejmować, ponieważ wasza córka została w
porę dowieziona- Kiwam głową, a lekarz odchodzi.
- Zawołam pielęgniarkę- Czuję jak jego ręce trzęsą się z nerwów. Denerwuje
się zapewne stanem swojej córki, ale gdzieś w głębi czuję, że ma do siebie
żal.
- Nie, nie trzeba- Biorę kilka głębszych oddechów. - Boję się o nią- Nerwy
mi puszczają i wszystkie emocje, które w sobie dusiłam opuszczają mnie z
zdwojoną siłą. Przez płacz nie mogę złapać oddechu, a Harry ciągle głaszcze
mnie po głowie i plecach. Dodaje mi otuchy i jestem mu za to dozgonnie
wdzięczna.
Po godzinie mamy pozwolenie na wejście do Darcy. Przez ten czas zdołałam się
uspokoić.
- Darcy- Westchnęłam załamującym się głosem i uściskałam ją. Jej wzrok był
taki pusty. Gdzieś czarna otchłań pociągnęła za sobą moją wesołą córkę.
- Tata?- Wyszeptała, a ja zamarłam.
- C-co?- Spojrzałam na Harry’ego, który stał z rozdziawioną buzią.
Przełknęłam ślinę.
- To mój tatuś, prawda mamusiu?- To co działo się we mnie było nie do
opisania. Łzy pociekły po moich policzkach, ale uśmiech zagościł na mojej
twarzy.
- Tak- Pogłaskałam jej głowę. W oczach Harry'ego widziałam łzy. Podszedł do
niej i uściskał ją.
- Niestety, ale muszą już państwo wychodzić- Kiwamy głową i wychodzimy
kiwając do córki, a wcześniej ją całując.
- Nazwała mnie tatą! Sky! Jestem taki szczęśliwy!- zaśmiałam się gdy mocno
mnie przytulił i okręcił wokół własnej osi. Oplotłam go nogami i wpiłam się w
jego usta.
- Głuptas- Poczochrałam go po włosach. Blond żmija przeszłą obok nas
mrożąc mnie spojrzeniem.- Leci na ciebie.
- No i? Mam ciebie i Darcy- Najpiękniejsze słowa jaki mogłam usłyszeć, ale
na samym dnie pojawiło się pytanie czy to były prawdziwe słowa. Przed oczami
pojawił się obraz Stylesa z niebieskooką.... Ugh
CDN
_____________________________________
Niespodzianka? Mam nadzieję! Hahaha Skończę to opowiadanie choćby nie wiem co :***** Jutro dodam drugą część tego rozdziału, bo dzisiaj wymiękam ♥